Wywiady – Folk Metal http://www.folkmetal.pl Portal o muzyce z tradycjami Wed, 31 Jul 2019 18:48:42 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.2.3 47725348 Wywiad z GRAI (GRAI interview) http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-grai/ http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-grai/#respond Mon, 29 Jul 2019 18:00:46 +0000 http://www.folkmetal.pl/?p=29465 Rozmawiamy z GRAI po ich mocnym koncercie w warszawskim Voodoo Club, będącym częścią trasy Haze Tour. Rozmawiamy o historii, najnowszej płycie, przemyśleniach i planach na przyszłość. Chętnych do zobaczenia zespołu na żywo informujemy, że zespół 11 sierpnia tego roku wystąpi w Szczecinie. Jaka jest historia projektu GRAI? Zespół powstał w 2005 roku. Od tego czasu […]

Artykuł Wywiad z GRAI (GRAI interview) pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Nikola Orłowska

]]>

Rozmawiamy z GRAI po ich mocnym koncercie w warszawskim Voodoo Club, będącym częścią trasy Haze Tour. Rozmawiamy o historii, najnowszej płycie, przemyśleniach i planach na przyszłość. Chętnych do zobaczenia zespołu na żywo informujemy, że zespół 11 sierpnia tego roku wystąpi w Szczecinie.

Jaka jest historia projektu GRAI?

Zespół powstał w 2005 roku. Od tego czasu wiele się zmieniło – skład, koncepcja muzyczna, a nawet nazwa zmieniały się kilka razy od czasu powstania zespołu. Jednak muzyka zespołu wciąż opiera się na słowiańskim folklorze takim, jakim był od samego początku. Obecnie mamy cztery płyty LP, kilka EP i singli, a także bardzo dużo koncertów w Rosji i Europie.

Miasto, z którego pochodzi GRAI, Naberezhnye Chelny, znajduje się w dość egzotycznej i niezwykle malowniczej krainie – Tatarstanie, położonej w odległej części Rosji. Jaki wpływ na Waszą muzykę miało otoczenie zespołu?

Cóż, natura naszej ziemi jest naprawdę malownicza. I oczywiście zainspirowało nas to w wielu sprawach. Poza tym tembr życia ludzi w naszym regionie jest taki, że trzymają się swoich tradycji. Należy jednak wspomnieć, że kultura Tatarstanu jest generalnie turecka (choć mieszka tu także wielu Rosjan, a ortodoksyjne wyznanie sąsiaduje z islamem), podczas gdy nasza muzyka inspirowana jest kulturą słowiańską. Może więc byłoby prawdą, że zainspirowała nas natura naszego regionu i przykład tatarskich ludzi.

Od samego początku wizja dźwięku i gatunku była wyraźna, a może z czasem, może nawet nieznacznie ewoluowała?

Od samego początku zespół był całkowicie zaabsorbowany folk metalem. I nadal trzymamy się tej linii. Jednakże, jak można wyraźnie zauważyć i usłyszeć, nasza muzyka zmieniała się przez te wszystkie lata w wielu sprawach – zarówno teksty, jak i sama muzyka ewoluowały. Na początku były to piosenki o bohaterskich wyczynach w surowym stylu. Być może nasze wczesne prace twórcze były bardziej naiwne, ponieważ byliśmy znacznie młodsi i mieliśmy poglądy na życie i upodobania inne niż obecnie. Nasza ostatnia praca bardziej skupia się na obrazach emocjonalnych i jest bardziej metaforyczna dla naszego umysłu. I jesteśmy pewni – nasza muzyka będzie się dalej rozwijać, ponieważ jest to normalny proces dla każdego twórczego myśliciela.


Często muzycy zakładają zespoły pod wpływem innych, które wywarły na nich wielki wpływ w dzieciństwie. Które zespoły były inspiracją do stworzenia GRAI?

W rzeczywistości członkowie naszego zespołu słuchali i nadal słuchają tak różnych stylów muzycznych, a my wciąż odkrywamy nowe niesamowite projekty muzyczne. A biorąc pod uwagę fakt, że każdy członek wnosi swój wkład w muzykę, trudno powiedzieć, jaka muzyka dokładnie wpłynęła na tworzenie i tworzenie zespołu. Ale podsumowując wszystko, zdecydowanie była to czysta rdzenna muzyka ludowa (niektóre stare płyty śpiewane przez wiejskie kobiety, The Pokrov Ensemble), a także niektóre elektroniczne projekty folkowe – na przykład Inna Zhelannaya. I oczywiście wiele innych zespołów i muzyków komponujących w różnych stylach i gatunkach, takich jak Septic Flesh, Rotting Christ, Swallow the sun, Neurosis, Pink Floyd, Vader, Kalmah, Svartsot, Sithu Aye, Sieges Even, Sepultura, Northern Oak, Opeth, Saturnus i wielu innych.

Wróćmy do teraźniejszości. Jeździcie po Polsce i Europie, już kilka razy u nas byliście. Czy dobrze się tu bawicie?

Od 2013 roku gramy koncerty w Polsce i to dla nas naprawdę „perła”. Lubimy ten kraj – jego kulturę, ludzi i wszystko tutaj. Wsparcie podczas koncertów jest zawsze niesamowite. A ludzie są bardzo mili i gościnni. Poznaliśmy wielu wspaniałych ludzi i mamy tu wielu przyjaciół. W rzeczywistości czujemy się tutaj jak w domu (w najlepszym tego słowa znaczeniu).

Porozmawiajmy o nagraniu. Najnowszy album Ashes to Wasze czwarte wydawnictwo. Co sprawia, że ​​ten album wyróżnia się na tle innych? Jak go postrzegacie?

Cóż, pracowaliśmy nad nim dość ciężko i z wieloma sporami i kłótniami. A teraz, kiedy jest gotowy, kiedy go odczuwamy i postrzegamy w tym momencie egzystencji, jest najbardziej należnym i świadomym dziełem. Jest starannie sformułowany, a obrazy są znacznie bardziej żywe niż wcześniej. Całość jest dramatyczna, chwytliwa i dojrzała w porównaniu z innymi dziełami. Choć nadal może być daleki od doskonałości i będziemy kontynuować pracę nad naszą muzyką dalej.

Na płycie jest 11 utworów. Które z nich są dla Was najbardziej wyjątkowe?

Trudno jest wyróżnić tylko jeden osobny utwór, ponieważ wszystkie kompozycje zostały opracowane jako integralne „płótno rysunkowe”. Wszystkie są ze sobą powiązane i wszystkie są odbiciem uczuć i przeżyć emocjonalnych. Być może piosenka „Ashes” jest bardziej wyjątkowa, ponieważ wiąże się z silnym wewnętrznym zamętem. Dlatego może jawić się w zasięgu wzroku, że nie brzmi jak inne kompozycje. I „Darkness with Me” przypomina ją w tej materii.

Jak wyglądał proces nagrywania?

Dość prozaicznie. Najpierw komponowaliśmy linię muzyczną i partie. To była najdłuższa i najtrudniejsza część procesu pełna kontrowersji i kłótni. Potem przyszły teksty. Następnie każdy członek nagrał swoją część w studiu i wszystko zostało zmiksowane. Nic specjalnego w samym procesie nagrywania – to po prostu zawsze ciężka praca i dużo czasu.

Na Ashes znajduje się cover Rotting Christ. Dlaczego ten konkretny utwór?

Zdecydowaliśmy się wybrać ten konkretny utwór, ponieważ jako całość album AEALO jest dla nas swoistym przełomem i “brain bonerem”. Jest bardzo ważny i wpłynął na nas znacząco. Ta kompozycja brzmi uderzająco, a idea w niej zawarta nas zainspirowała.

Jak wygląda kreatywny proces pisania tekstów?

Najpierw piszemy część melodyczną, a potem przychodzą teksty. Nasza pomocna dłoń to nasz bliski przyjaciel Dmitrij. Dajemy mu melodię, rytm i pomysł. W takiej współpracy opracowujemy tekst. Niektóre teksty są pisane wyłącznie przez nas. Pisanie tekstów jest jedną z najbardziej istotnych i trudnych części. Tekst powinien być wyczuwalny i mrowić w kręgosłupie. Ale kluczowe jest to, że bardzo trudno jest wypowiedzieć uczucia słowami, zarówno w materii technicznej, jak i moralnej. Zawsze jest to rodzaj objawienia i obnażania duszy. Proces pisania nie może być łatwo wyjaśniony. Po prostu wchodzisz w stan graniczny, gdy obrazy i słowa dosłownie uderzają w twój umysł.

Jak się czujecie po ostatnich sukcesach?

Cóż, nie ma jeszcze sukcesu, jak to widzimy. Zespół nie gra tras przez cały rok, a wszyscy mamy zwykłe prace. Po prostu staramy się wyrazić siebie poprzez muzykę i „żeglować własną łodzią”. Ale nadal nie wiemy, dokąd przypłyniemy. Niemniej jednak najważniejsze jest kontynuowanie tego, co robimy.

Na co czeka zespół w najbliższej i dalszej przyszłości? Czego spodziewać się fani?

Rozpoczynamy drugą część naszej europejskiej trasy w sierpniu. Możecie to sprawdzić na naszym koncie FB. Witajcie, wszyscy! A potem będziemy pracować nad nowym materiałem i może teledyskami. Ponadto zagramy na kilku koncertach supportujących Ensiferum na ich rosyjskiej trasie w październiku 2019 roku.

Czy macie jakieś plany na następny album? Ujawnicie nam jakieś tajemnice?

Tak, zdecydowanie. Rozpoczniemy pracę tuż po sierpniowej trasie. Mamy już sporo surowej podstawy – ale jedyną rzeczą, którą można powiedzieć w tej sprawie – jest jeszcze wiele do zrobienia.

Dodatkowo, Irina współpracowała z wyżej wymienionymi na ich albumie. Jak doszło do tej współpracy?

Tak, to było niesamowite doświadczenie. Impulsem do tej współpracy był fakt, że Sakis usłyszał nasz najnowszy album. Napisał, że taki rodzaj wokalu pasowałby do idei nowego albumu RC – do nagrania piosenki, która zabrzmi częściowo po rosyjsku. I to właśnie finalnie wypracowaliśmy.

Haze Tour obejmuje wiele krajów. Czy możecie powiedzieć fanom, jak wygląda typowy dzień w trasie członka GRAI?

Cóż, trasy są dość wyczerpujące, należy powiedzieć. Zwłaszcza dla naszych gitarzystów, którzy muszą prowadzić samochód. Wstawanie w zależności od odległości do następnego miasta. Posilanie się w hostelu lub po drodze. Dojazd do następnego miasta. Następnie przychodzimy do klubu, mamy soundcheck i rozwiązujemy wszystkie problemy techniczne i organizacyjne. Następnie przygotowanie się na koncert. Po koncercie udajemy się do hostelu spać. A jeśli mamy przed sobą długą drogę, musimy wyruszyć zaraz po koncercie i spać albo w samochodzie, albo następnego dnia przed koncertem. Tak to ogólnie wygląda. To wielkie szczęście, gdy udaje nam się zobaczyć coś w mieście, w którym gramy.

Zakończmy szczyptą humoru. Vitold, jaki jest sekret twoich włosów?

Nic specjalnego. To tylko peruka.

Kiedy będziemy mogli zobaczyć Was ponownie w Polsce?

Mamy koncert w Szczecinie 11 sierpnia 2019 roku. Czekamy na wszystkich! Po tym nie ma planów koncertowych dotyczących Polski, ale na pewno wrócimy ponownie))

Czy chcecie dodać coś od siebie na koniec?

Drodzy przyjaciele, żyjcie pełnią życia, słuchajcie dobrej muzyki, chodźcie na koncerty. Do zobaczenia!

GRAI INTERVIEW – ENGLISH VERSION

What is the story behind the GRAI project?

The band was formed in 2005. Since that time much has changed – line-up, music conception, and even the name of the band has changed several times since the band formation. However, the music of the band is still based on Slavic folklore as it was from the very beginning. Nowadays we have four LPs, several EPs and Singles and a great bunch of concerts in Russia and Europe under belt.

The city from which GRAI originates, Naberezhnye Chelny, is located in a quite exotic and extremely picturesque land – Tatarstan, located in a remote part of Russia. What effect did the band’s creation have on music in your case?

Well, the nature of our land is picturesque indeed. And it inspired us in a great many matters, of course. Besides, the tenor of life of people in our region is such that they stick to their traditions to a great extent. But it shall be mentioned, that the culture of Tatarstan is generally Turkic (though there live many Russian people as well, and the orthodox religion neighbors upon Islam here), while our music is inspired by Slavic culture. So maybe that would be true to say that we were inspired by nature of our region and by the example of tatar people.

From the beginning, the vision of the sound and genre was clear or maybe over time, perhaps even slightly evolved?

From the very beginning, the band was utterly absorbed in folk metal. And we still stick to that line. However, as it can be clearly seen and heard, our music was changing during all these years in many matters – both the lyrics and music itself evolved. At the beginning, these were some songs about heroic exploits in a crude style. Perhaps, our early creative works were more naïve for we were much younger and we had life-views and tastes different from what we have now. Our last work tilts more towards emotional images and it’s more metaphoric, to our mind. And we are sure – our music will evolve further on, for that’s a normal process for each creative thinker.

Often, musicians set up bands under the influence of others, which had a great impact on them in childhood. Which bands were the inspiration for the creation of GRAI?

As a matter of fact, the members of our band were listening and still listen to such different music styles, and we continue discovering new awesome musical projects. And taking into consideration the fact that each member contributes into the music, it’s hard to say what music exactly influenced the band creation and formation. But summarizing everything, it was definitely some pure root folk music (some old records of village women singing, The Pokrov Ensemble), as well as some electronic folk projects – such as Inna Zhelannaya, for example. And of course, many other bands and musicians composing in different styles and genres, such as Septic Flesh, Rotting Christ, Swallow the sun, Neurosis, Pink Floyd, Vader, Kalmah, Svartsot, Sithu Aye, Sieges Even, Sepultura, Northern Oak, Opeth, Saturnus, and many others.

Let’s get back to the present. You are on a tour of Poland and Europe, you have already been to see us a few times. Are you having fun in Poland?

We have been playing concerts in Poland since 2013 and that’s really a kind of “pearl” for us. We like this country –its culture, people and everything here. The support during concerts is always amazing. And people are very kind and hospital. We got acquainted with many great people and have many friends here now. As a matter of fact, we feel like home here (in the finest sense of this expression).

Let’s talk about the record. The latest album Ashes is your 4th release. What makes this album stand out from your others? How do you perceive it?

Well, we’ve been working on it rather hard and with much-much disputes and argues))) And now, when it’s done, as we feel and perceive it, for this moment of being, it’s the most “accrued” and conscious work. It’s more carefully worded, and the images are much more vivid than before. As a whole, it’s dramatic, catchy and mature in comparison with the other works. Though it’s still may be far from perfection and we’ll continue working on our music further.

There are 11 tracks on the disc. Which of them are the most special for you?

It’s hard to mark out just one separate track, for all compositions have been elaborated as an integral “drawing canvas”. They are all bound with each other and are all the reflection of feelings and emotional experience. Perhaps, the song “Ashes” is more special, for it’s connected with strong inner turmoil. That’s why it can come in sight, that it does not sound as other compositions. And “Darkness with me” echoes it in this matter.

What was the recording process like?

Quite prosaic. First, we were composing the music line and the parties. That was the longest and the hardest part of process full of controversies and quarrels. Then came the lyrics. After that, each member recorded his/her part in the studio and it all was mixed-up. Nothing special about the record process itself – it’s just always hard work and much time.

On Ashes there is a cover of Rotting Christ. Why this particular song?

We decided to choose this particular song, because as a whole the album AEALO is a kind of a landmark and brain boner for us. It’s very significant and affected us meaningfully. This composition sounds strikingly, and the idea imbued in it inspired us.

What is the creative process of writing texts for you?

First we write the melodic part and then there comes the lyrics. Our helping hand is our close friend Dmitry. We give him the melody, the rhythm and the idea. Then in such a collaboration, we work out a text. Some lyrics are written by us solely. Writing lyrics is one of the most essential and difficult part. The text shall be perceptible and spine-tingling. But the key thing is that it’s very hard to utter the feelings in words both in technical and moral matter. It’s always a kind of revelation and stripping of a soul. The process of writing can not be easily explained. You just get into the boundary state when the images and the words literally strike to your mind.

How do you feel after your recent successes?

Well, there’s no success yet, as we see it. The band has no tours all year round, and we all have ordinary jobs. We just try to express ourselves through music and “sail our own boat”. But we still don’t know where we’ll come. Nevertheless, the main thing is to keep on doing what we do.

What is the team waiting for in the near and distant future? What can fans expect?

We are starting the second part of our European tour in August. You can check it out at our FB account. Welcome, everyone!
And after that we’re going to work on the new material and maybe videos.
In addition, we’re going to perform at a couple of concerts supporting Ensiferum in their Russian tour in October 2019.

Are there any plans for the next album? Will you reveal some secrets to us?

Yes, definitely. We’re going to begin work just after the august tour. We already have a good deal of raw groundwork – but the only thing which can be said in this matter – there’s still very much to do.

In addition, you Irina collaborated with the above mentioned on their album. How did this cooperation come about?

Yes, that was an incredible experience. The impulse for that collaboration was the fact that Sakis heard our latest album. He wrote that such kind of vocal would fit the idea he has for the new album of RC – to record a song, which will sound partially in Russian. And that’s what we worked out in the end.

Haze Tour covers many countries. Can you tell fans what a typical GRAI member tour day looks like?

Well, the tours are rather exhausting, it should be said. Especially for our guitarists who have to drive the car. Getting up depending on distance till the next city. Having some meal either at a hostel or on the way over. Driving to the next city. Then we come to a club, have a sound-check, and settle all the technical and organizational issues. Then prepare for the concert. After gig we go to a hostel to sleep. And if we have a long road ahead, we have to start just after gig and sleep either in a car or the next day before the gig. That’s how it looks like in general. That’s a great luck when we manage to see something in the city where we play.

Let’s finish with a pinch of humor. Vitold, what is the secret of your hair?

Nothing special. That’s just a wig.

When will we be able to see you again in Poland?

We are having a concert in Szczecin on August 11, 2019. We’re waiting for everyone there! There’re no concert plans concerning Poland after that, but we’ll definitely come back again.

Do you want to add something from you in the end?

Dear friends, live full lives, listen to good music, attend concerts. See ya all!

Artykuł Wywiad z GRAI (GRAI interview) pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Nikola Orłowska

]]>
http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-grai/feed/ 0 29465
Wywiad z Romuvos http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-romuvos/ http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-romuvos/#respond Thu, 20 Jun 2019 14:42:31 +0000 http://www.folkmetal.pl/?p=29376 Romuvos to litewska grupa folkmetalowa, inspirująca się kulturą Bałtów i średniowiecznymi tradycjami. Zespół funkcjonuje od 2014 roku. Już niebawem ukaże się jego trzecia płyta. Jakich emocji dostarczą słuchaczom Litwini? Co ich inspiruje? Jeżeli jesteście ciekawi, koniecznie przeczytajcie. Zacznę od pytania na temat Waszego nadchodzącego albumu. Czy możesz coś o nim powiedzieć, czy słuchacze muszą wytrzymać […]

Artykuł Wywiad z Romuvos pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek

]]>

Romuvos to litewska grupa folkmetalowa, inspirująca się kulturą Bałtów i średniowiecznymi tradycjami. Zespół funkcjonuje od 2014 roku. Już niebawem ukaże się jego trzecia płyta. Jakich emocji dostarczą słuchaczom Litwini? Co ich inspiruje? Jeżeli jesteście ciekawi, koniecznie przeczytajcie.


Zacznę od pytania na temat Waszego nadchodzącego albumu. Czy możesz coś o nim powiedzieć, czy słuchacze muszą wytrzymać do premiery?
Cześć! Nasz nadchodzący album będzie naszą trzecią płytą: ma on charakter koncepcyjny. Jego tytuł w tej chwili brzmi The Baltic Crusade, nie mogę jednak obiecać, że taki pozostanie <śmiech>. Utwory na albumie będą opowiadały o bitwach, które miały miejsce w rejonie bałtyckim w latach 1238-1279. Bitwy te odbywały się między rycerzami kawalerów mieczowych a zakonem krzyżackim, chrześcijańskich krzyżowców, którzy próbowali zająć obszar bałtycki i schrystianizować żyjących tam pogan. Jak już można sobie wyobrazić, bałtyckie plemiona pogańskie nie pozwoliły tym najeźdźcom się wycofać. Ale istotnym faktem historycznym jest to, że plemiona bałtyckie były ostatnimi poganami, którzy mieli zostać nawróceni na chrześcijan.

Romuvos pierwotnie składał się z jednej osoby. Czy teraz coś się zmieniło? Czy inni muzycy mają coś do powiedzenia na etapie komponowania, czy Velenias wykonuje całą robotę?
Rozpocząłem ten projekt jako “jednoosobowy zespół”, bez planów wstępnych na koncertowanie; przed wydaniem drugiego albumu Infront Of Destiny wszystko było gotowe, postanowiłem zebrać muzyków i nagrać cały materiał w bardziej profesjonalny sposób, żeby miał wyższy standard produkcji. Świetne było to, że skontaktowałem się z kilkoma dobrymi przyjaciółmi, o których wiedziałem, że mogą być zainteresowani, i od razu zaczęliśmy pracować. Po kilku występach na żywo na scenie zdecydowałem, że “hej, dlaczego nie!? Zróbmy to.” Zaczęliśmy więc występować na żywo i pracować nad nadchodzącym albumem. Jeśli mam być szczery, wszystkie piosenki i teksty są napisane przeze mnie, ale zespół pracuje nad tym w studiu, dokonujemy wielu zmian i każdy z nich oddaje hołd ostatecznemu wynikowi, więc staje się nasz! Można zatem powiedzieć, że jestem źródłem <śmiech>, lecz pracujemy razem, mam zaszczyt pracować ze wspaniałymi muzykami, ale także z wielkimi przyjaciółmi, jesteśmy naprawdę oddani i świetnie się bawimy razem, to jest magia zespołu.

Często słyszę, że muzyka Romuvos jest bardzo podobna do Falkenbach. Czy to było założenie? Czy inspiruje Cię muzyka Falkenbach?
Naprawdę kocham folk metal, ale muszę powiedzieć, że dla mnie folk metal to głównie Falkenbach, Bathory (druga era), Heidevolk i kilka innych, przepraszam, nie jestem wielkim fanem rzeczy w stylu “umpa-lumpa”, lubię to potężne i epickie brzmienie, i tak, Falkenbach jest jedną z moich największych inspiracji w muzyce, kiedy miałem 16 lat, usłyszałem Magni Blandinn Ok Megintiri… i uderzyła mnie jak błyskawica z nieba. Jestem dumny, że nasza muzyka przypomina ludziom Falkenbach, myślę, że potrzebujemy więcej takiej ludowej muzyki metalowej (im więcej, tym lepiej). Nie jestem jednym z tych metalowych szefów/muzyków, którzy dbają tylko o oryginalność, możesz mieć świetny pomysł jako zespół i niesamowitą muzykę – i to jest prawdziwa siła, która mnie rozwali! Oryginalny czy nie? Dobrze… gdybyśmy usunęli mniej oryginalnych zespołów z listy, prawdopodobnie stracilibyśmy wiele grup, które naprawdę lubimy;), więc pieprzyć wszystko. Prawdziwa, dobra muzyka jest najważniejsza!

Czy coś się zmieniło po Waszym występie na Festiwalu Kilkim Žaibu?
Pewnie! Wierzcie lub nie, ale to był nasz pierwszy zespołowy koncert na żywo; nauczyliśmy się wiele po tym występie. Było sporo emocji. Dowiedzieliśmy się, jak być bardziej wyrozumiałym, poznać nasze możliwości na scenie, jak rozbudzić i być skupionym, jak pić dużo i potrafić zagrać w <śmiech>. Cóż, jestem pewien, że to również dało nam przepustkę na kolejne miejsca do gry!

Czy wcześniej zajmowałeś się muzyką, czy Romuvos jest twoim pierwszym projektem?
Odkąd skończyłem 14 lat, cały czas mam styczność z muzyką. Zacząłem grać na klawiszach w tamtych czasach, również dla lokalnych zespołów blackmetalowych, podczas gdy głównie grałem muzykę metalową. Mam również doświadczenie z muzyką elektroniczną. To zabawne, że po tylu latach, tak wielu podróżach jako muzyk, odnalazłem swoją prawdziwą miłość w muzyce i gatunku w starszym wieku i tyle czasu zajęło mi osiągnięcie tego punktu, w którym mogę wyrazić siebie i moją osobowość dzięki dźwiękom. Sądzę, że jest to jedna z najważniejszych ewolucji, przez którą artysta musi przejść i osiągnąć punkt, w którym czuje się zobowiązany do swojej sztuki.

Duża część muzyków, z którymi pracujesz, pochodzi z Izraela. Czy opowiesz o tym, jak powstała Twoja współpraca z nimi?
Jestem Litwinem, obecnie mieszkam w Izraelu od wielu lat, więc bardzo łatwo jest teraz nawiązać kontakty w Izraelu, a większość moich dobrych przyjaciół jest właśnie tu. Kiedy się urodziłem, Litwa była częścią Związku Radzieckiego, moi rodzice postanowili odejść z powodu ciężkich czasów. Zgaduję, że to dla mojego dobra.

Wróćmy do Twojego nowego albumu. Czy mamy oczekiwać czegoś nowego, czy będzie to stary, dobry Romuvos?
Ten album jest w całości w stylu Romuvos, większość albumu to utwory o średnim tempie, tylko dwa utwory spośród dziewięciu piosenek są wolniejsze. Bardzo epickie melodie, wiele melodyjnych partii, tak, lubię mój folk metal <śmiech>. Nagraliśmy jeszcze kilka instrumentów ludowych, fletów, nyckelharpę, harfę ustną, dudy bałtyckie, dla mnie to najlepszy album, jaki udało nam się nagrać, zarówno pod względem muzycznym, jak i produkcyjnym. Czuję, że koncepcja i teksty są dobrze wyrażone, jestem bardzo zadowolony z rezultatu, z pewnością jako artysta zawsze będę miał wątpliwości, że może niektóre rzeczy mogłyby być inne, ale na pewno jest to najlepszy album z dotychczasowych 🙂


Jak oceniasz obecny rozwój sceny folkmetalowej?
Trudne pytanie, przyjacielu. Szczerze mówiąc, myślę o tym gatunku pewnie trochę wąsko, z wielu gatunków metalowych folkmetalowych jest on najmniej “liczny” w mojej prywatnej kolekcji płyt. Muszę powiedzieć, że rozwój, w każdym gatunku metalu, nie zawsze jest dobrą rzeczą, duża część zespołów zachowuje świetne standardy, a nawet staje się się coraz lepsza: Rotting Christ, Falkenbach, Macabre Omen, Summoning, Dark Funeral, Cannibal Corpse czy legenda Iron Maiden! I wiele więcej. Rozwój nie jest ich najważniejszym punktem, ale mówiąc o folk metalu, czołowe zespoły są dziś mało prawdopodobne: Tyr, Ensiferum, Turisas, Korpiklaani, Eluveitie, Finntrol, Arkona, Skyclad, Cruachan i kilka innych. Nie mam żadnych płyt tych zespołów, myślę, że mają świetne utwory, bardzo profesjonalne – i bardzo dobrze, ale nie dla mnie, nie jest to coś, co kupiłbym lub posłuchałbym więcej niż kilka razy. Zgadzam się, że Romuvos to zespół folkmetalowy, ale nie z tej samej półki zespołów, o których wspomniałem.

Czy planujesz trasę po wydaniu albumu?
Nie, nie sądzę, że możemy wyruszyć w trasę, która nas zadowoli, która będzie zarządzana w taki sposób, abyśmy mogli cieszyć się, zagrać wspaniałe koncerty, a nawet pokryć wydatki. Chcemy pokazów festiwalowych, pragnę, aby nasze występy były skupione na pojedynczych koncertach, planujemy dotrzeć do wielkich scen i wystąpić na wielu festiwalach w przyszłości, ale mam nadzieję, że bogowie będą po naszej stronie i przygotują te drogi dla nas <śmiech>.

Czy chcesz dodać coś do siebie na koniec?
Są dwa rodzaje muzyków, którzy oglądają słynny zespół na wielkim, wyprzedanym koncercie i mówią: „Wow, chcę grać takie wielkie koncerty i być sławni, tak, jak oni są!” i drugi rodzaj, który powie: „Wow, chcę grać tak dobrze, jak oni!”. Wyraź siebie, jak chcesz, twórz sztukę, ciesz się nią, a jeśli inni będą ją aprobować? Świetnie, jeśli nie, pieprzyć to, po prostu rób co chcesz. Chwała przyświeca odważnym.

Artykuł Wywiad z Romuvos pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek

]]>
http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-romuvos/feed/ 0 29376
Wywiad z Velesarem http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-velesarem/ http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-velesarem/#respond Mon, 20 May 2019 13:41:13 +0000 http://www.folkmetal.pl/?p=29271 Skąd wzięła się Twoja pasja do muzyki? Jak wspominasz swoje początki w tej branży? Trwa to już bardzo długo, a zaczęło się od mojego ojca, który również przez całe życie jest muzykiem. Pierwszy raz stanąłem na scenie w wieku 8 lat, czyli jakieś 28 lat temu. To kawał czasu. Wtedy jeszcze grałem na klawiszach i […]

Artykuł Wywiad z Velesarem pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek

]]>

Skąd wzięła się Twoja pasja do muzyki? Jak wspominasz swoje początki w tej branży?

Trwa to już bardzo długo, a zaczęło się od mojego ojca, który również przez całe życie jest muzykiem. Pierwszy raz stanąłem na scenie w wieku 8 lat, czyli jakieś 28 lat temu. To kawał czasu. Wtedy jeszcze grałem na klawiszach i oczywiście śpiewałem. Potem pojawiła się gitara elektryczna i zmiana stylu muzycznego – jak łatwo się domyślić, na muzykę metalową. Scenicznie z metalem jestem związany od 2001 roku, kiedy to w Radlinie powstał mój pierwszy zespół Artery, przemianowany dwa lata później na Goddess of Sin. Tak więc w zasadzie były to dwa początki. Co prawda, mój ojciec do tej pory nie pogodził się z kierunkiem, który obrałem, ale szanuje to.

Przez kilka lat współtworzyłeś zespół Radogost, który jest jednym z najważniejszych reprezentantów folk metalu w Polsce. Jak ten czas wpłynął na Twój muzyczny rozwój?

Myślę, że był to dla mnie duży krok do przodu, w stronę, która zawsze mnie ciągnęła, ale jakoś nie było sposobności. Wcześniej grałem heavy i thrash metal, a folk metal gdzieś tam był, ale poza zasięgiem. Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach bardzo trudno było w Polsce o taką muzykę. Radogost był jednym z prekursorów folk metalu w naszym kraju, a powstał dopiero w 2006 roku, czyli jakieś pół roku przed zawieszeniem działalności Goddess of Sin. Zdarzyło mi się nawet być na ich dwóch czy trzech koncertach kiedy pracowałem jako dziennikarz w jednym z cieszyńskich tygodników. A potem okazało się, że Radogost planuje nagrać angielskojęzyczną płytę i poszukuje nowego wokalisty. Zgadaliśmy się i tak się to zaczęło.

Jakiś czas temu zainicjowałeś projekt solowy. Czy w swojej twórczości inspirujesz się wyłącznie mitologią i historią Słowian, czy można też w niej znaleźć elementy typowe dla innych kultur?

Folk metal ma to do siebie, że korzysta z różnych „naleciałości”. W tej muzyce chyba jedną z najfajniejszych rzeczy jest to, że zazwyczaj słychać w niej echa regionu czy kraju, z którego dana kapela pochodzi, co jednak nie przeszkadza w inspirowaniu się innymi terenami, czasami, krajami, językiem itd. U nas bardzo popularna jest przecież tematyka wikińska, a także wschodnie klimaty. Na albumie „Dziwadła”, bo w końcu o nim mówimy, większość tekstów inspirowana jest oczywiście historią i mitologią Słowian, wierzeniami naszych przodków, starymi legendami czy baśniami, ale przyznam, że trochę zboczyłem na północ i wschód. Dla przykładu – utwór „Taniec Diaboła” jest inspirowany starymi baśniami, w których pojawia się diabeł. Nie ten chrześcijański rodem z Biblii, ale nasz – polski, swojski, złośliwy, ale rubaszny. Taki Boruta czy Rokita, który przed chwilą zatargał Twardowskiego na księżyc, a potem wrócił do karczmy, żeby zabalować i naciągnąć na cyrograf kolejnego delikwenta. Za to jest na płycie też taki utwór, którego w zasadzie miało tam nie być. Po prostu – kiedy już niemal cały materiał był napisany, stwierdziłem, że brakuje mi jednego kawałka. Takiego nie całkiem na poważnie, trochę pirackiego, trochę wikińskiego… W efekcie powstała „Normanica”, czyli szanta wikińska. Innym przykładem jest kawałek „Dzikie Pola”, ale tego tytułu chyba nie trzeba specjalnie rozwijać. Z kolei utwór tytułowy, czyli „Dziwadła”, był inspirowany słowiańską mitologią, a jego bohaterami są różne stwory, których obawiano się w dawnych czasach, czyli na przykład: strzygi, wampiry, leszy itd.

W Radogoście śpiewałeś do 2014 roku, a Twój solowy projekt pojawi się oficjalnie dopiero teraz. Nie chciałeś od razu wystartować z folk metalem?

Był taki pomysł, żeby od razu – jak to mówią – pójść za ciosem. Ale doszedłem do wniosku, że jednak muszę zrobić przerwę, przemyśleć kilka spraw i trochę odreagować. Poza tym od wielu lat miałem gotowy materiał na płytę stricte metalową, łączącą thrash, heavy i nieco progresji. Niektóre kawałki powstały jeszcze za czasów Goddess of Sin, więc dość dawno. Fakt, że w 2014 roku zostałem bez zespołu, był dobrym momentem, żeby wreszcie wziąć się za to, nagrać i wydać. W tym celu założyłem zespół River of Time, w którym udało mi się zebrać osoby, które miałem okazję spotkać i poznać w ciągu ostatnich kilkunastu lat na scenie. Nasz album „Revival” został wydany w 2017 roku przez wytwórnię Art of the Night Productions, udało się nam też zagrać sporo koncertów. Oczywiście River of Time nadal istnieje, aczkolwiek z racji tego, że pojawił się nowy projekt, do którego dołączyła też połowa muzyków RoT, za co zresztą jestem im bardzo wdzięczny i co mnie niezmiernie cieszy, postanowiliśmy w tej chwili skupić się głównie na tym. Velesar, jak zresztą wskazuje sama nazwa, to projekt solowy, ale przecież sam jeden na scenie niewiele bym zdziałał. Oczywiście można wynająć muzyków sesyjnych, ale to już nie to samo. Po cichu liczyłem, że Froncek, Dawid i Łukasz przekonają się do nowego pomysłu i dołączą do mnie, bo to dobrzy ludzie są i świetnie mi się z nimi pracuje. I tak się właśnie stało. Szkoda, że nie zdecydowała się na to Paulina, bo tak dobrej basistki to ze świecą szukać, ale ona po prostu woli inny styl muzyczny. Zastąpił ją Adam Kłosek, który na co dzień gra z Helrothem, a ostatnio też, podobnie zresztą jak Froncek, z Percivalem Schuttenbachem. Zresztą, na płycie będzie można także usłyszeć kilka innych osób doskonale znanych fanom polskiego folk metalu.

No właśnie, na Twojej płycie pojawią się goście. Jest to niezwykle ciekawa kwestia, jeśli wziąć pod uwagę chociażby liczbę muzyków, z którymi współpracujesz. Kogo usłyszymy?

Łącznie, razem ze mną, na albumie wystąpi 12 osób. O Marcinie Frąckowiaku, Dawidzie Holonie, Łukaszu Obiegłym i Adamie Kłosku już wspominałem. Poza tym są dwie utalentowane skrzypaczki, czyli Iga Suchara i Jagoda Połednik oraz dwie równie utalentowane flecistki – Kasia Babilas i Zuzanna Bornikowska. Igę i Kasię będzie można zobaczyć i usłyszeć także na scenie podczas nadchodzącej trasy koncertowej. Poza tym są jeszcze trzy osoby śpiewające, które wszyscy doskonale znacie. Kolejne karty są powoli odkrywane, więc na razie nie zdradzam wszystkiego.

Dlaczego postanowiłeś wrócić do folk metalu?

Tak naprawdę nigdy się z nim nie rozstałem, bo zazwyczaj takimi właśnie płytami katuję w domu moją żonę (śmiech). Poza tym okazyjnie pojawiałem się na scenie w folk metalowym repertuarze. Na przykład na 10-leciu Radogosta podczas jednej z kolejnych Słowiańskich Nocy Folk-Metalowych. Ale rzeczywiście sama decyzja o powrocie zajęła trochę czasu. Po prostu musiałem przekonać się do tego pomysłu, w czym też pomogło mi kilka osób. Największą rolę odegrała tutaj chyba Agnieszka Suchy, była wokalistka nie istniejącej już formacji Othalan, która teraz z dużym powodzeniem kontynuuje karierę solową jako Dziewanna (jeśli ktoś nie zna, to mocno zachęcam do odwiedzenia jej profilu na Facebooku). Agnieszka pierwsza namówiła mnie do powrotu na folk metalową scenę, co wydarzyło się podczas koncertu Korpiklaani w Katowicach pod koniec 2016 roku. I jestem jej za to bardzo wdzięczny, bo do tego momentu chyba sam sobie nie zdawałem do końca sprawy, jak mi tej muzyki brakuje. River of Time to jedno, ale folk metal, wszystko, co ten gatunek sobą prezentuje i co jest z nim związane, a przede wszystkim ludzie, którzy tę muzykę tworzą oraz jej odbiorcy, czyli mówiąc krótko – fani folk metalu, to zupełnie inna sprawa. Coś, od czego nie da się ot tak oderwać czy zrezygnować i czego bardzo mi brakowało. Prawdę mówiąc, teraz, kiedy Velesar nabiera coraz większego rozpędu i kolejne elementy tej układanki wskakują na swoje miejsce, sam jestem zaskoczony, jak wiele osób nadal mnie pamięta. To cieszy i daje nadzieję, że album będzie się podobał, a nadchodząca trasa koncertowa okaże się sukcesem. Poza tym projekt stale ewoluuje. Jeszcze miesiąc temu wiele spraw wyglądało zupełnie inaczej, doszły nowe elementy, niektóre z dnia na dzień… Tak naprawdę, dopiero kiedy płyta trafi do tłoczni, będzie można powiedzieć, że jesteśmy blisko finału. A jeszcze przecież czeka trasa koncertowa, a potem – kto wie?…

Co daje Ci muzyka?

Przede wszystkim niesamowitą energię, bez której nie byłbym w stanie funkcjonować. Zawsze było tak, że znacznie lepiej bawiłem się na scenie niż przed nią. Oczywiście, zdarzyło mi się być na wielu naprawdę dobrych koncertach, ale dla mnie to nie to samo. Na scenie po prostu się ładuję. Bywało tak, że w ciągu tych ostatnich 28 lat pojawiały się jakieś przerwy, nawet kilkuletnie, ale zawsze prędzej czy później wracałem na scenę. Po prostu jest to coś, bez czego nie potrafię żyć. To niemal narkotyk. Poza muzyką jest wiele innych rzeczy, którymi się zajmuję – są inne, niemuzyczne projekty, praca… Niestety, w Polsce tylko nieliczni mogą sobie pozwolić na życie z muzyki, natomiast większość ludzi tworzących setki istniejących w naszym kraju zespołów to ludzie, którzy albo jeszcze się uczą, albo pracują – bo taką mamy polską rzeczywistość i innej opcji nie ma. Natomiast w moim przypadku jakoś tak się składa, że zawsze robię wiele rzeczy naraz, a to jednak bywa męczące. Teraz na przykład mam świetną pracę, którą uwielbiam i która daje wiele możliwości, ale też wiąże się z ogromną odpowiedzialnością i, jak by nie patrzeć, z dość dużym stresem. Jednak wystarczy, że zagram koncert – i to wystarczy, by odzyskać siły i móc dalej funkcjonować i działać.

W ramach swojego projektu zajmujesz się głównie śpiewem, czy odpowiadasz też za inne instrumenty?

Przede wszystkim jestem wokalistą. W czasach Goddess of Sin grałem też na gitarze elektrycznej, ale w pewnym momencie odstawiłem ją na bok, ponieważ ograniczała mnie na scenie. Teraz tylko okazjonalnie pojawiam się z gitarą, na przykład na kilku koncertach River of Time, kiedy akurat Froncek był w trasie z Percivalami i trzeba było go zastąpić. Na „Dziwadłach” skupiłem się na wokalu. Zresztą, przy tylu nagrywających osobach, będących znacznie lepszymi instrumentalistami ode mnie, nie było sensu dodawać kolejnej gitary, a klawisze niezbyt mi pasują do tego projektu.

Materiał, który pojawi się na płycie, owiany jest nutką tajemnicy. Uchylisz nam jej rąbka?

Trudno jest odpowiedzieć na takie pytanie, żeby nie zdradzić za dużo, a jednocześnie zachęcić… (śmiech). Płyta na pewno będzie nieco poważna, ale też rubaszna. Mocno folkowa, ale z metalowym ogniem i zacięciem. Mocno osadzona w słowiańskiej kulturze, ale z odwiedzinami u sąsiadów. Z tekstami inspirowanymi legendami, mitami i starymi baśniami, ale też ludowymi przyśpiewkami oraz historią – tą naszą, w szkołach ignorowaną, a jednak wciąż żywą i pamiętaną, która powraca dzięki takim ludziom, jak członkowie grup rekonstrukcyjnych i stowarzyszeń, mieszkańcy Białogrodu czy załogi rozsianych po kraju wielu innych słowiańskich grodów. Oczywiście nie liczę na to, że spodoba się wszystkim, co jest zresztą normalne. Zapewne ktoś powie, że nie tego się spodziewał, a ktoś stwierdzi, że na taką płytę czekał. Tak to już jest – taka jest nasza muzyczna dola. Ale tak właśnie powinno być. Na pewno włożyliśmy w ten materiał wiele pracy i będziemy się starali, żeby wyszło jak najlepiej. Póki co, jestem bardzo zadowolony, co zapewne nie przeszkodzi mi za pół roku stwierdzić, że coś można było zrobić inaczej… Z góry wiem, że tak będzie, więc po prostu stwierdzam fakt (śmiech). W każdym razie pozostaje jedynie czekać i przekonać się samemu. Strzeżcie się, bo „Dziwadła” nadchodzą!

W trasę promującą płytę wyruszycie z zespołem GRAI. Jak do tego doszło?

W zasadzie i trasa, i inne rzeczy związane z projektem i płytą, to trochę dziwna sprawa… Szczerze mówiąc, początkowy plan był taki, żeby nagrać cztery utwory, wrzucić je do Internetu i potem się zastanawiać, co z tym dalej zrobić. Sam nie wiem jak to się stało, że nagle wszystko ruszyło z kopyta i w efekcie jest cały album (dodam – tłoczony i wersji pudełkowej, bo pierwotnie miał być wydany jedynie w formie elektronicznej), sporo koncertów, teledysk, który zamierzamy nakręcić i parę innych rzeczy. Na pewno miał na to wpływ fakt, że kiedy już pojawiła się informacja o tym, że wracam do folk metalu, odezwało się sporo osób, z którymi w ostatnich latach miałem niewielki kontakt. Pomogło też bardzo pozytywne podejście do tego pomysłu chłopaków z zespołu, głównie Fronca, który od początku jest dla mnie sporą pomocą. Nie bez znaczenia jest też fakt, że na trasie pojawił się koncert podczas Słowiańskiej Nocy Folk-Metalowej, co jest dla mnie szczególnie ważne, zwłaszcza że Radogost zaczynał ten festiwal kiedy jeszcze śpiewałem w zespole. Będzie to już siódma Słowiańska Noc i uświadomiłem sobie niedawno, że na tych siedem edycji będę na scenie po raz czwarty. Jak by nie patrzeć, to dobry wynik (śmiech). Ale wracając do GRAI-a – z członkami tego zespołu zaprzyjaźniłem się dość dawno, bo podczas wspólnej trasy z Radogostem w 2013 roku. Mimo że później nie spotkaliśmy się już na scenie, stale utrzymujemy ze sobą kontakt, zwłaszcza z Ruzveldem. W czerwcu GRAI wraca do Polski (i nie tylko) ze swoją nową, dość obszerną trasą. A ponieważ Ruzveld od dawna wiedział, że zamierzam wrócić do folk metalu, to jakoś tak samo wyszło. Bardzo mnie to cieszy, bo GRAI to świetni ludzie i bardzo dobra folk metalowa kapela. River of Time by do nich nie pasowało – Velesar wręcz przeciwnie. W każdym razie zapraszam na koncerty, zwłaszcza że na kilku dołączy też do nas doskonale wszystkim znana Morhana, a także Firlith, Tholing the Void i Wolfarian. Po szczegóły odsyłam na Facebooka, gdzie są przygotowane wydarzenia dotyczące każdego z koncertów trasy.

Planujecie – oprócz tej trasy – jeszcze jakieś koncerty w tym roku? Jeśli tak – gdzie będziemy mogli Cię usłyszeć?

Plany na jesień nie są jeszcze sprecyzowane, chociaż parę propozycji już się pojawiło. Na razie mamy siedem czerwcowych koncertów z GRAI-em, a potem w lipcu jest Słowiańska Noc oraz festiwal słowiański w Cieszynie. I na tym obecnie się skupiamy. Ale trwają już rozmowy odnośnie kolejnych miesięcy. Na pewno chciałbym spotkać się znowu na scenie z Runiką, Percivalami czy Helrothem, bo z nimi zawsze świetnie się gra. Oczywiście będę informował o wszystkim na bieżąco na profilu.

Czego życzyć Ci na przyszłość?

Najlepiej minimum 48-godzinnej doby i zdrowia psychicznego, bo zanim to się skończy, mogą mnie zamknąć w pokoju bez klamek (śmiech). Ale tak na poważnie – chyba tego, żeby materiał, który już wkrótce zaprezentujemy, po prostu spodobał się fanom. To jest najważniejsze, a reszta przyjdzie sama.

Artykuł Wywiad z Velesarem pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek

]]>
http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-velesarem/feed/ 0 29271
Interview with Myrkgrav http://www.folkmetal.pl/interview-with-myrkgrav/ http://www.folkmetal.pl/interview-with-myrkgrav/#respond Sun, 21 Oct 2018 22:48:39 +0000 http://www.folkmetal.pl/?p=28094 Today we invite to read the interview with Myrkgrav, one-man project created by Lars Jensen. Myrkgrav is active since 2003. Now a few words about the beginning, inspirations and hobbies. We encourage to the lecture. Picture from fanpage on Facebook When did your adventure in music start? What motivated you to start writing your own […]

Artykuł Interview with Myrkgrav pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Kacper Sikora

]]>

Today we invite to read the interview with Myrkgrav, one-man project created by Lars Jensen. Myrkgrav is active since 2003. Now a few words about the beginning, inspirations and hobbies. We encourage to the lecture.

Picture from fanpage on Facebook

When did your adventure in music start? What motivated you to start writing your own music?

The funny part is that when we first were “forced” to learn music in high school, I hated it immensely. I have no idea how it came to be that I started gaining interest in the field and eventually invested in my own gear. I suppose a more profound interest for guitar-driven music from the 1980s had something to do with it, by the influence of my friends. To begin with we played Guns N’ Roses covers exclusively, which gave me the basic skills to start understanding how to compose hard rock and metal.

As I got more and more into the metal side of things, I couldn’t quite find any bands that truly gave me what I wanted to listen to. The only logical solution was to pave my own way by writing the type of music I wanted to listen to. As is how it goes with most young, eager and inspired musicians. Eventually that gave birth to Myrkgrav – after a few less successful attempts at finding “my” thing.

Why are you fascinated in folk music?

I could go into this in detail from an academic standpoint where all music is folk music since it is made by the folk, just in different time periods. But if we are talking traditionally Nordic folk music from the 17t, 18th and 19th century, I appreciate the complex simplicity of it all. You can create a huge atmosphere with very little to work with. There is also this sombre melancholy in Nordic folk music that tickles my fancy, as there is no secret that us Northerners have melancholy built into the fabric of our mindsets.

How was Myrkgrav created?

I started writing the first material before I had a band name. As mentioned earlier, the music itself came from a desire to compose songs and atmospheres that I myself wished to listen to. It was (and has always been) all done by trial and error, as I do not possess any theoretical knowledge of music. I had not heard a whole lot of folk metal before writing my own songs, which is evident if you have ever heard the early material on the demo; and to a degree on the debut album “Trollskau, Skrømt og Kølabrenning” as well.

I don’t think it really turned into folk metal before I finally found out what kind of visual and lyrical theme I was going to implement in the project. I had always loved local history and folklore from my home area. I suddenly became very natural to make this the conceptual basis of Myrkgrav, and as such it also effected how I changed the compositions to become more inspired by folk music.

What is the meaning and inspiration behind this name ?

The direct translation for Myrkgrav is Dark Grave, which I actually didn’t come up with myself. Some person on the old heaymetal.no forum suggested it after listening to some tunes, and I just chose to stick with it. I sort of regret it now. It’s not exactly a name that represents the musical and conceptual side of the band – and doesn’t sound great when pronounced either. Over the years I’ve built up a whole array of alternate names for the band that I will certainly use if I ever write and release any more music following the “Takk og farvel; tida er blitt ei annen” album.

Which bands were your inspiration when you creating your debut and the lastest album?

I am a bit dumbfounded every time I get this question. Myrkgrav’s music has never been directly inspired by other bands or types of music. I can’t negate the fact that some of it comes from a subconscious intertextual link to everything I’ve listened to over the course of my life, but I have always stood by the fact that the music I create comes only from within me. There are of course other bands I admire and love listening to – but then I don’t really need to be inspired by them if they do such a great job by themselves – do I? As always, every single Myrkgrav song has come to life through trial and error, riff by riff. No “vision” for how a song is going to sound. They all just come to life little by little from who knows where.

What do you do besides music? Any hobbies? Do you have another job?

I am currently not making music at all, but have instead started making traditional leather boots and shoes. I studied folklore and ethnology at Åbo Akademi University for some years, but became very tired of just reading and writing without really making anything concrete out of it. My great-great-grandfather was a cobbler and shoemaker, and when I found some of his old tools I knew what I had to do. It’s taken me two years of being completely self-taught, but I now make quality boots following Scandinavian traditions in terms of construction and patterning. This is what I aim to be doing when I settle down in a proper house. Right now my workshop is in the bedroom of our 46sqm. apartment, haha. You can follow my bootmaking adventures at http://instagram.com/ostmoboots

What would you take with you to a lonely island?

My fiancé, a lighter and something to write with. If we wouldn’t make it as castaway survivors, at least we’d die together and could tell our story on a piece of paper if our bodies were ever to be found.

Who are you most proud of as a Norwegian?

Pride is a scary thing, it can trick you into thinking and believing things that are completely out of touch with reality. Having that said, I appreciate true kindness. While most Norwegians are not that great with interacting with strangers, they will often go above and beyond to listen to and help those that are in need of it. The stereotypical cold and distant Norwegian is just that – a stereotype.

Is there another country besides Norway in which you would like to live in, and if so why?

I’ve been living in Finland for almost six years now. But as far as other countries go, I would love to spend some time in British Columbia, Canada. And perhaps Switzerland, after having been there and become very impressed with their culture.

If you win a large amount of money in the lottery, what would you spend it on?

Apart from the obvious things like a house in the countryside and a proper machine park for my shoemaking business, I don’t think I’d spend much of it. I just want to live peacefully and comfortably with no wish for luxury. Much of it would be donated to causes I find important, such as organisations working to reduce stigma for things such as mental health issues, which is something I’ve been struggling with my whole life and is also the reason I can’t keep up with the “normal” pace the world moves in. I’ve already been involved in ICCD clubhouse work for several years to aid this motion, and nothing has been more rewarding.

What can I wish you in the future?

All I want is good health, love to give and receive; and positive energy around me. Acceptable levels of misery are inevitable, and I can live with that.

Thank you for the opportunity to do an interview with You.

Thank you! Good luck!

Artykuł Interview with Myrkgrav pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Kacper Sikora

]]>
http://www.folkmetal.pl/interview-with-myrkgrav/feed/ 0 28094
Od fanów dla fanów. Wywiad z Jakubem Nurzyńskim, reżyserem produkcji “Pół Wieku Poezji Później” http://www.folkmetal.pl/od-fanow-dla-fanow-wywiad-z-jakubem-nurzynskim-rezyserem-produkcji-pol-wieku-poezji-pozniej/ http://www.folkmetal.pl/od-fanow-dla-fanow-wywiad-z-jakubem-nurzynskim-rezyserem-produkcji-pol-wieku-poezji-pozniej/#respond Mon, 30 Jul 2018 21:58:24 +0000 http://www.folkmetal.pl/?p=28020 Netflix wywołał rewolucję w środowisku fanów fantasy (i nie tylko), zapowiadając ekranizację  „Wiedźmina”. Nie każdy jednak wie, że również na rodzimym podwórku dużo się dzieje w tej kwestii. „Pół Wieku Poezji Później” to fanowska produkcja nawiązująca do wiedźmińskiego uniwersum. Zapraszamy do zapoznania się z tajnikami tego zacnego projektu, który powstał z inicjatywy fanów… dla fanów. […]

Artykuł Od fanów dla fanów. Wywiad z Jakubem Nurzyńskim, reżyserem produkcji “Pół Wieku Poezji Później” pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Agnieszka Anna Suchy

]]>

Netflix wywołał rewolucję w środowisku fanów fantasy (i nie tylko), zapowiadając
ekranizację  „Wiedźmina”. Nie każdy jednak wie, że również na rodzimym podwórku
dużo się dzieje w tej kwestii. „Pół Wieku Poezji Później” to fanowska produkcja nawiązująca do wiedźmińskiego uniwersum. Zapraszamy do zapoznania się z tajnikami tego zacnego projektu, który powstał z inicjatywy fanów… dla fanów.

Powróćmy na chwilę do przeszłości. Jak zaczęła się Twoja przygoda z „Wiedźminem”? Czy to Sapkowski wprowadził Cię w świat fantastyki, czy już wcześniej zaczytywałeś się w tego typu literaturze?

Twórczość Sapkowskiego stanowiła niejako wisienką na torcie mojej przygody z fantastyką. Po kilku latach spędzonych z Grzędowiczem, Tolkienem, Chadbournem, Komudą i wieloma innymi postanowiłem, że nareszcie nadszedł czas by sięgnąć po mitycznego „Wiedźmina”. Na pierwszym roku studiów jednym tchem przeczytałem wszystkie opowiadania i sagę. Losy Geralta tak mnie pochłonęły, że odbiło się to bardzo boleśnie na mojej pierwszej w życiu sesji.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z filmem?

Zupełnym przypadkiem trafiłem kiedyś na warsztaty filmowe prowadzone przez Jacka Raginisa, gdzie wpadłem na pomysł przeniesienia na ekran legendarnej powieści J.D. Salingera. Mój „Buszujący w zbożu” co prawda nigdy nie powstał, ale zamiłowanie do kinematografii zostało. Parę krótkich etiudek później trafiłem do Krakowa, gdzie przez rok studiowałem filmoznawstwo. Rok później przeniosłem się na reżyserię w Warszawskiej Szkole Filmowej.

Skąd pomysł na zrealizowanie filmu związanego z „Wiedźminem”? Kiedy w Twojej głowie pojawiła się pierwsza myśl o tym?

Niedługo po przeczytaniu książek i przejściu obydwu części gry„Wiedźmin”. Zachłysnąłem się tym uniwersum i zacząłem oglądać kilkuminutowe filmiki fanowskie, oglądać fanarty, no i przede wszystkim… obejrzałem serial.

Ta myśl wykiełkowała z niedosytu, który wówczas mną targał. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego od kilkunastu lat nikt nie postanowił na poważnie wziąć się za ekranizację „Wiedźmina”. Ponieważ nie zapowiadało się na to, że taki stan rzeczy szybko ulegnie zmianie, postanowiłem nie czekać – a samemu nakręcić taki film.

Opowiedz krótko o najbliższej ekipie, z którą współpracujesz.

Krótko się nie da. 😉 Ekipę skompletowałem zarówno ze swoich stałych filmowych współpracowników, jak
i fanów „Wiedźmina”, których znalazłem poprzez różne ogłoszenia na Facebooku. Najpiękniejsze w tym projekcie jest to, ile wspaniałych znajomości i przyjaźni wszyscy zawarliśmy, wspólnie pracując i walcząc
o przyszłość naszego projektu.

Przez te trzy długie lata ekipa stale się zmieniała. Ludzie odchodzili, ale w ich miejsce zawsze przychodzili nowi, często jeszcze bardziej doświadczeni i rozentuzjazmowani.

W Waszym projekcie wzięli udział profesjonalni aktorzy, m.in. Zbigniew Zamachowski. Jak wyglądał proces nawiązywania kontaktu z nimi? Czy trudno było przekroczyć granicę pomiędzy przestrzenią pasjonatów a światem zawodowców?

Wcale nie było trudno. Może dlatego, że taka granica nie istniała; większość członków ekipy nawet w pierwszym jej kształcie stanowili zarówno zawodowcy (pracownicy branży filmowej), jak i pasjonaci.

Aktorów przekonałem chyba naszym zapałem i ambicjami związanymi z tym projektem. No i przede wszystkim scenariuszem – bez tego żaden aktor nie podejmie się nawet płatnej pracy (a co dopiero, tak jak w naszym przypadku, pracy non profit).

Zatrzymajmy się na moment przy samej fabule. Część naszych Czytelników być może po raz pierwszy będzie miała okazję się z nią zapoznać. Opowiedz krótko o konwencji Waszego filmu.

Nasz film to typowe fan fiction – korzystamy ze znanego uniwersum i niektórych postaci, ale usiłujemy odpowiedzieć na pytanie: „co by było, gdyby…”. Piszemy własną historię, dziejącą się kilkadziesiąt lat po ostatnich wydarzeniach z książek. To właśnie proza jest dla nas wyznacznikiem kanoniczności, ponieważ w naszym filmie nie uznajemy wydarzeń z serii gier. Jednak uspokajając fanów-graczy mogę obiecać, że ilość easter eggów i smaczków zaciągniętych z produkcji CD Projekt Red będzie wystarczająca 🙂

Głównymi bohaterami naszego filmu są Lambert i Triss – czyli postaci drugoplanowe lub nawet trzecioplanowe
w samej sadze. Pozostali bohaterowie są naszymi autorskimi postaciami, które powstały
w głowach scenarzystów. Swoje cameo ma również grany przez Zbyszka Zamachowskiego Jaskier.

Pierwotnie film „Pół Wieku Poezji Później” miał być produkcją krótkometrażową. Postanowiliście jednak iść za ciosem i zrealizować film długometrażowy – skąd taka decyzja?

Od samego początku napływały do nas głosy od fanów, że powinniśmy podjąć się tego wyzwania. Jednak nie czuliśmy się na tyle pewnie ani nie mieliśmy po temu możliwości. Do czasu…

Projekt zaczął się rozrastać. Zgłaszali się do nas nowi ludzie, nowe firmy – jednocześnie nasze możliwości rosły, mogliśmy robić coraz to bardziej skomplikowane sceny, wydłużać już istniejące i po prostu systematycznie zwiększać rozmach filmu.

Pierwotny scenariusz filmu dopuszczał możliwość wydłużenia produkcji do pełnego metrażu, jednak przez długi czas byliśmy ostrożni. Kiedy jednak zobaczyliśmy, jak bardzo PWPP (roboczy skrót od „Pół Wieku Poezji Później”) się rozrosło, zdecydowaliśmy się wyjść naprzeciw oczekiwaniom widzów – i ostatecznie wydłużyć metraż, umieszczając również w filmie skomplikowaną scenę batalistyczną.

Nie mogło się obejść bez pytania o „typowy dzień reżysera”. Domyślam się, że praca na planie filmowym jest mocno obciążająca, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Jak to wygląda z Twojej perspektywy?

Typowy dzień reżysera wcale nie kojarzy mi się z planem filmowym. Dziwne, prawda? Umowne 12 godzin spędzone za kamerą stanowi niejako zwieńczenie całego okresu preprodukcji i powinno odbywać się mechanicznie. Na kreatywność i wymyślanie czas jest wcześniej – przed planem.

Typowy dzień reżysera to dla mnie czas spędzony na szukaniu inspiracji i referencji w innych filmach, literaturze czy malartstwie. Następnie podzielenie się swoimi pomysłami i skonfrontowanie ich z innymi członkami ekipy – aktorami, scenografią czy przede wszystkim operatorem. Dokładne rozpisanie i rozrysowanie wszystkich ujęć, wybranie odpowiedniej kolejności i oszacowanie czasu realizacji – takie monotonne i analityczne zadania to właśnie codzienność reżysera.

Próby z aktorami czy sam plan zdjęciowy to tylko wypadkowa wcześniej wykonanej pracy.

Wszyscy Czytelnicy z pewnością są ciekawi, jak to możliwe, że można z takim rozmachem zrealizować tego typu projekt – i to na szeroką skalę. Jaka jest Twoja recepta na sukces?

Wydaje mi się, że wyczucie chwili i ogromna doza szczęścia. Natrafiliśmy na pewną niszę w postaci braku współczesnego filmu w tym uniwersum, a nasza produkcji przypadła na szczyt hype’u na trzecią część przygód growego Geralta „Wiedźmin 3: Dziki Gon”.

Na pewno kluczowe znaczenie odegrali tutaj odpowiedni ludzie, których udało mi się znaleźć i przekonać do wzięcia udziału w tym projekcie. Wszystko nabrało rozmachu, gdy do projektu dołączył Zbyszek Zamachowski oraz gdy zaczęto o nas mówić w mediach.

Znane nazwiska i rozgłos przyciągają ludzi.

Najciekawsza, najśmieszniejsza rzecz, która przytrafiła się Wam na planie…

Naliczyłbym chyba po kilkanaście anegdot, na każdy dzień zdjęciowy. Ale jeżeli miałbym wybrać jedną konkretną… byłoby to przerwanie zdjęć na „Polu pod Brenną” w efekcie przybycia stada wypasających się nieopodal krów. Ponieważ kierownik planu ani w zasadzie nikt w ekipie nie miał podejścia do tych zwierząt, musieliśmy odczekać około półtorej godziny do momentu, w którym krowy zdecydują się na zmianę miejsca.

Bezsilność w tej sytuacji z perspektywy czasu wydaje mi się niezwykle zabawna.

Czy istnieje „wzór”, do którego dążycie za wszelką cenę, czy jednak rzeczywistość wszystko weryfikuje? Macie jakieś konkretne inspiracje?

Z autorem zdjęć, Michałem Wiśniowskim, mamy takie powiedzenie „W Idealnym Świecie”. Używamy go zawsze na etapie preprodukcji, planując ambitne i skomplikowane ujęcia oraz rozwiązania inscenizacyjne,
z których oczywiście tylko niewielka część zostaje wykonana w taki sposób jak byśmy chcieli. Przez ograniczoną ilość czasu na realizację oraz, rzecz jasna, niewielki budżet, z wielu  rzeczy musimy rezygnować.

Silne referencje stanowi dla nas oczywiście największa produkcja filmowa fantasy w historii czyli „Władca Pierścieni”, który to film parokrotnie nawet zacytowaliśmy odpowiednim ustawieniem kamery, dialogiem czy też nazwą własną. Poza tym dużo dało nam analizowanie seriali takich jak: „Gra o Tron”, „Marco Polo” czy „Wikingowie”.

Osobiście czerpałem również inspiracje w malarstwie Ilyi Riepinia, Artura Grottgera i niemieckich malarzy romantycznych (np. Friedrich czy Fussli).

Obecnie prowadzicie zbiórkę crowdfundingową, dzięki której będziecie mogli ukończyć swoje dzieło w takiej formie, jaką chcecie mu nadać. Choć udało się Wam już zebrać 100%, wciąż można wspierać Wasz projekt. Co chcielibyście powiedzieć naszym Czytelnikom?

Po połowicznym sukcesie zbiórki na Indiegogo (zebraliśmy niewiele ponad 50% celu minimum) wiedzieliśmy, że zabraknie nam pieniędzy by zakończyć film z takim rozmachem, z jakim byśmy chcieli.

Ponieważ nie udało nam się znaleźć tych pieniędzy w żaden inny sposób, to ponownie, po raz trzeci i ostatni postanowiliśmy się zwrócić do prawdziwych producentów tego filmu – fanów. Rozpoczynając trzecią zbiórkę staliśmy się swego rodzaju precedensem w skali światowej – jednak nie boimy się tego, w końcu robimy film od fanów dla fanów!

Jeżeli chcecie pomóc nam w realizacji naszych i waszych marzeń, zapraszamy Was do wsparcia nas poprzez zbiórkę na portalu Facebook pt. „Złoto dla Wiedźmina”.
Link do zbiórki: https://www.facebook.com/donate/502483353505694/2173026449380779/

Produkcja zapowiada się niezwykle interesująco. Pozostaje mi życzyć Wam powodzenia
w Waszych dalszych pracach. A może czegoś jeszcze…? 🙂 Macie już  pomysły na następne produkcje?

Szczerze mówiąc… nie. Od trzech lat walczymy o przyszłość „Pół Wieku Poezji Później” i dopóki nie ukończymy tego filmu, to nie chcemy poświęcać naszych sił na inne projekty.
Ale… kto wie 🙂

Dziękuję za rozmowę. Trzymam kciuki!

Fot. Cezary Pomykało

Artykuł Od fanów dla fanów. Wywiad z Jakubem Nurzyńskim, reżyserem produkcji “Pół Wieku Poezji Później” pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Agnieszka Anna Suchy

]]>
http://www.folkmetal.pl/od-fanow-dla-fanow-wywiad-z-jakubem-nurzynskim-rezyserem-produkcji-pol-wieku-poezji-pozniej/feed/ 0 28020
Wywiad ze Swashbuckle http://www.folkmetal.pl/wywiad-ze-swashbuckle/ http://www.folkmetal.pl/wywiad-ze-swashbuckle/#respond Wed, 25 Jul 2018 12:52:56 +0000 http://www.folkmetal.pl/?p=27989 Fanom pirackiego grania Swashbuckle jest dobrze znane. Z okazji nagrywania przez nich nowego albumu postanowiliśmy przeprowadzić z nimi wywiad. Na pytania odpowiadał basista i wokalista zespołu – Patrick Henry, znany również jako Admiral Nobeard. Zacznę od pytania dotyczącego Waszej nadchodzącej płyty. Zdradzicie coś, czy słuchacze muszą wytrzymać do czasu premiery? To dość śmieszny zapis o naszym […]

Artykuł Wywiad ze Swashbuckle pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek

]]>

Fanom pirackiego grania Swashbuckle jest dobrze znane. Z okazji nagrywania przez nich nowego albumu postanowiliśmy przeprowadzić z nimi wywiad. Na pytania odpowiadał basista i wokalista zespołu – Patrick Henry, znany również jako Admiral Nobeard.

Zacznę od pytania dotyczącego Waszej nadchodzącej płyty. Zdradzicie coś, czy słuchacze muszą wytrzymać do czasu premiery?

To dość śmieszny zapis o naszym niezadowoleniu z Ziemi jako całości, więc znajdujemy drogę do przestrzeni, aby złupić to, co wielkie poza nią. To w zasadzie ponad 30 piosenek i przerywników o głupim pirackim gównie.  Zapis koncepcji na temat znudzenia, czarnej magii, dziwnej nauki, horroru Eldritcha i wysadzania śmieci morskich.

Wasza pierwsza płyta – “Crewed by the Damned” – brzmiała bardzo thrashowo, było w niej nie wiele death metalu. Co Was skłoniło do tego, żeby w kolejnych albumach iść bardziej w kierunku death metalu?

Zawsze mieliśmy death metalową otoczkę i jest to widoczne w piosenkach, które piszę. Bardzo często łączymy to z thrashem, death, punkiem, grindcore’em i hardcore’em, przez co zawsze byliśmy zespołem crossoverowym, tak się składa, że ​​z każdym nagraniem piszę cięższe i szybsze utwory niż poprzednie. Nie ma świadomej decyzji o tym postępie, to jest naturalne. Jesteśmy tacy dziwni.

Dlaczego śpiewacie o piratach? Interesujecie się tym, uważacie że robili destrukcję tak jak Wy obecnie czy jest jakiś inny powód?

Było to coś, o czym chciał napisać Commodore Redrum (gitarzysta – dop. red.), więc to jest nasz temat przewodni. Ja, k***a, nienawidzę tego, dlatego piszę o dziwnych gównach, jak piraci w kosmosie, a nie o tym głupim gównie, który wypluwa na ciebie Alestorm. Jestem pewien, że piraci byli brutalni jak cholera, lecz tak naprawdę nie zostawili wielu przy życiu, którzy mogliby powtórzyć opowieści o ich brutalności. Ale z drugiej strony, jak brutalnie możesz być w plisowanej koszuli i głupim, pieprzonym kapeluszu?

Co możecie powiedzieć o Waszej ostatniej piosence, którą wydaliście – Good Friends In Wet Places? Była to zapowiedź Waszego nowego albumu czy coś na zasadzie spontanu?

Zdałem sobie wtedy sprawę, że jesteśmy zespołem od około 10 lat, więc skierowałem  moją miłość do wszystkiego co chore i napisałem coś, do czego ludzie mogliby śpiewać. To była tylko piosenka stworzona dla nas i dla ludzi, którzy wspierali nas przez lata. Nie powiedziałbym, że to zapowiedź nowej płyty, a raczej singiel.

Na waszej ostatniej płycie Crime Always Pays… miały udział gościnny panie, które swego czasu grały w Eluveitie. Jak doszło do tej współpracy?

Graliśmy z nimi na kilku festiwalach i zostaliśmy przyjaciółmi, a Meri i Anna  świetnie grają na swoich instrumentach, więc zapytaliśmy, czy zagrają w piosence.  Zrobiły to, i dzięki nim to są dwie moje ulubione piosenki (Slowly Wept the Sea oraz Of Hooks & Hornswogglers – dop. red.), jakie kiedykolwiek napisałem.

Na Waszych albumach często goszczą utwory akustyczne. Planujecie może jakiś akustyczny koncert albo płytę w tym stylu?

Nigdy nie planujemy niczego, więc kto wie. Może być koncert, który wykonujemy w całości akustycznie, albo możemy wydać i nagrać płytę całkowicie akustyczną. To naprawdę zależy od tego, czy przestanę być leniwy i napiszę nowy materiał akustyczny. Co do koncertów, nie chciałbym podróżować z tym gównem, nie jesteśmy Opeth.

Eric jest waszym trzecim perkusistą. Dlaczego dość często zmienialiście perkusistę? I czy jesteście zadowoleni z obecnego?

Nikogo nie dziwi, że perkusiści są opóźnieni i idiotyczni. Zostało to udowodnione naukowo. Nasz pierwszy perkusista był gówniarzem, który nie chciał ćwiczyć ani uczyć się nowego materiału, więc musiał odejść. Bootsman Collins chciał zarabiać pieniądze, a nie zarobisz ich jako początkujący zespół na metalowej scenie, więc zapłacił kaucję i dostał pracę w zespole koncertowym. Eric to cholerna bestia, i jest w 1000% poświęcony swojemu instrumentowi i sprawia, że ​​jest on najlepszym perkusistą, jaki może być, ma na to duże zapotrzebowanie. Obecnie jest w trasie z Nekrogoblikon, będzie robił byle co z Vale of Pnath, a także robi własne projekty. Zawsze był perkusistą, którego chciałem w tym zespole, a teraz, kiedy gra z nami, jest najlepszym, jakiego kiedykolwiek mieliśmy. Nie obchodzi mnie to, co ktoś mówi, tak działa zespół.

Na początku działalności Swashbuckle mieliście klawiszowca. Chcieliście grać kiedyś inny gatunek niż obecnie dane jest nam słuchać?

Klawiszowiec był w zespole przez godzinę. Więc to był żart i zostawiliśmy tam jego nazwisko. Jeśli chodzi o granie różnych rzeczy, robimy to od czasu do czasu, ale zawsze chciałem, żeby to był crossover. Tak właśnie zrobiliśmy.

Opowiecie o Waszej współpracy z Nuclear Blast Records?

Dołączyliśmy do nich, a potem odwrócili się od nas, jakbyśmy wygrywali jakieś pieprzone zawody. Nie słyszeliśmy o rywalizacji, dopóki nie podpisaliśmy umowy. Oni są fajni i traktowali nas dobrze, po prostu nigdy nie zrobiliśmy im pieniędzy jak Nightwish, więc zostaliśmy porzuceni po Crime Always Pays. Chcieli, żebyśmy w zasadzie zrobili drugą część Noose, a my nie zamierzaliśmy tego zrobić. Piszemy, co uważamy za dobre i czego chcemy słuchać. Nie mamy z nimi złych stosunków. Gdyby chcieli wydać kolejny album, byłoby okej. Ale nie sądzę, żeby nas przyjęli.

Jak odbieracie fakt, że Wasz jak dotąd jedyny teledysk (nie licząc Drink Up) ma na YouTube ponad 1300000 wyświetleń?

Myślę, że to dobry teledysk. David Brodski sprawił, że nasze brzydkie mordy były jeszcze brzydsze i to było niesamowite. Fajnie, że ludzie wciąż go oglądają i komentują. Poza tym, nie myślę o tym zbyt wiele.

Jakie są Wasze stosunki z Alestorm? Ich utwór “Swashbuckled” odwołuje się bezpośrednio do Was…

Jesteśmy przyjaciółmi, Commodore Redrum jest z nimi bardziej zaprzyjaźniony, ja po prostu trochę ich toleruję. Ich dez-track jest dość słaby i może gdyby wkładali trochę wysiłku w komponowanie, nie musieliby skupiać się na pisaniu głupich piosenek o piciu z nastolatkami. Mamy o nich piosenkę na naszej nowej płycie. Jest krótka, złośliwa i bez sensu. Nie chcieliśmy marnować na nich 3 minut, więc będzie to około 30 sekund. Nie muszę poświęcać znacznej części czasu nagrań na śpiewanie o tym, że Chris Bowes jest pieprzonym “chudem”.

Mieliście jakieś ciekawe historie podczas 70,000 Tons Of METAL? W końcu to Wasze klimaty: statek, morze, alkohol…

Pierwszy raz był najlepszy. Wszyscy byliśmy bardzo zrujnowani i świetnie się bawiliśmy. Nie pamiętam wiele…

Prowadziliście kiedyś bardzo sumiennie wasz kanał na YouTubee. Planujecie dalej wrzucać jakieś filmy albo chociaż nowe odcinki Painting Shit with Admiral Nobeard?

Myślę, że będziemy wrzucać więcej rzeczy, gdy zbliżymy się do ukończenia płyty. Jestem pewny, że ​​zrobię więcej odcinków Painting Shit i prawdopodobnie wrzucimy kilka poradników do naszych piosenek. Kilka osób pytało o nie, więc domyślam się, że weźmiemy to pod uwagę.

Chcecie coś dodać od siebie na koniec?

Dziękujemy wszystkim za wspieranie naszego głupiego zespołu przez lata. Jesteście powodem, dla którego ciągle robimy to głupie gówno. Zjedz czaszkę k***y, imprezujmy.

Artykuł Wywiad ze Swashbuckle pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek

]]>
http://www.folkmetal.pl/wywiad-ze-swashbuckle/feed/ 0 27989
Gród i trud (?), czyli z historią za pan brat http://www.folkmetal.pl/grod-i-trud-czyli-z-historia-za-pan-brat/ http://www.folkmetal.pl/grod-i-trud-czyli-z-historia-za-pan-brat/#respond Mon, 16 Apr 2018 10:00:47 +0000 http://www.folkmetal.pl/?p=27897 Strumień to urokliwa miejscowość położona na Śląsku Cieszyńskim. To tam właśnie w dwójce młodych pasjonatów kultury słowiańskiej zrodziło się marzenie o wybudowaniu grodu. Katla i Dziadosz, właściciele tego magicznego miejsca, żyją jak zwyczajni… i jednocześnie niezwyczajni ludzie. Zwyczajni, bo – podobnie jak przeciętny Kowalski – pracują (a jak wygląda ich praca, przekonacie się za chwilę), […]

Artykuł Gród i trud (?), czyli z historią za pan brat pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Agnieszka Anna Suchy

]]>

Strumień to urokliwa miejscowość położona na Śląsku Cieszyńskim. To tam właśnie w dwójce młodych pasjonatów kultury słowiańskiej zrodziło się marzenie o wybudowaniu grodu. Katla i Dziadosz, właściciele tego magicznego miejsca, żyją jak zwyczajni… i jednocześnie niezwyczajni ludzie. Zwyczajni, bo – podobnie jak przeciętny Kowalski – pracują (a jak wygląda ich praca, przekonacie się za chwilę), świętują i korzystają z dobrodziejstw XXI wieku. Niezwyczajni… gdyż to ostatnie nie zdarza im się tak często. Kim  jest ta niezwykła para? Czy w dobie komputerów da się żyć zgodnie z rytmem natury? Wreszcie – kto przywita wędrowców pukających do bram Białogrodu? Zapraszam do lektury.

Zacznijmy od początku. Skąd pomysł na wybudowanie grodu? Jak mniemam, jest to ściśle powiązane z Waszą miłością do rekonstrukcji historycznej…

D: Tak, na początku była rekonstrukcja w znaczeniu przynależności do grupy. Jednak później przestało nam wystarczać jeżdżenie do różnych skansenów czy na imprezy typu „polana w lesie”. Bywaliśmy na Wolinie, w Byczynie, w Chociebużu, na Żmijowiskach, w czeskim Velehradzie i innych. Ale dlaczego mieliśmy tylko odwiedzać takie miejsca? W dodatku zaledwie na dzień czy dwa.

K: Właśnie będąc w skansenie w Modrej (Velehrad) zobaczyliśmy, jak nam się wtedy wydawało, prawdziwą osadę wczesnośredniowieczną. W chatach mieszkały całe rodziny rekonstruktorów z dziećmi, po całym skansenie chodziły kozy i świnie. Tam też pierwszy raz byliśmy na Szczodrych Godach, zimowym święcie zorganizowanym nie na pokaz dla turystów, ale jako prawdziwe święto dla tych, którzy chcą w nim uczestniczyć. Byliśmy naprawdę oczarowani tym miejscem.

D: Jak tylko pojawiły się środki finansowe wystarczające na zakup ziemi, zrobiliśmy to… no i zaczęliśmy budować nasz własny skansen. Nasz Białogród.

Tego rodzaju przedsięwzięcie z pewnością wymagało dużej wiedzy. Skąd pozyskiwaliście potrzebne informacje? Zgłębialiście literaturę na ten temat? A może macie jakichś mentorów, którzy Was wspierali w procesie budowy grodu?

D: Głównie bazowaliśmy na już wcześniej zdobytej wiedzy. Podglądaliśmy rozwiązania i rekonstrukcje w innych skansenach. Niezbędne było też doszkolenie się w kilku kwestiach z dziedziny budownictwa wczesnośredniowiecznego. Doświadczenie zdobywaliśmy stopniowo przy pracy. Eksperymentowaliśmy i sprawdzaliśmy w praktyce zdobytą wiedzę teoretyczną. Zdarzało się oczywiście, że musieliśmy coś robić drugi raz. Nie wszystko da się wyczytać z książek. Metody tam opisane nie zawierają np. proporcji, w jakich należy zmieszać glinę z końskim łajnem, żeby wylepiona ściana była trwała i jak najmniej pękała. Z różnych opracowań znaliśmy też techniki tworzenia różnych rzeczy, ale sami musieliśmy się nauczyć robić to w praktyce. Teraz możemy uczyć innych. Jak budować, jak stawiać piece.

K: Czasami przewijają się przez to miejsce osoby, od których też dużo się dowiadujemy – archeolodzy czy studenci tego kierunku. Nie wszystko, co odkryte, zostało już opublikowane – czasem udaje nam się dotrzeć do wiadomości, że tak powiem, z pierwszej ręki.

Czy pamiętacie, jak zrodziło się Wasze zainteresowanie historią Słowian?

D: U mnie to wyrosło z fantastyki, której byłem pasjonatem już w latach szkolnych. Lubiłem sobie malować, rysować stwory i krajobrazy. Potem przyszła ciekawość, skąd fantastyka czerpie inspiracje. Odkryłem, że głównie z różnych mitologii. Tu kolejne moje odkrycie: mitologia słowiańska. Zacząłem zgłębiać temat. Próbowałem nawet opracowywać swoje systemy gier oparte na wierzeniach słowiańskich. Wkrótce zaczęły pojawiać się bractwa rycerskie w Polsce.  Z grupą przyjaciół założyliśmy więc własne bractwo, które, gdyby teraz na to spojrzeć, utrzymane było raczej w klimatach fantasy. Pojechaliśmy jednak na Ogrodzieniec, jeden z pierwszych, wtedy jeszcze późnośredniowieczny. Pojawiły się tam też grupy wczesnośredniowieczne. Tu było moje kolejne odkrycie: można rekonstruować wczesnośredniowiecznego Słowianina. Innym w naszej grupie też to się spodobało, więc mianowaliśmy się drużyną  i zajęliśmy się rekonstrukcją wczesnego średniowiecza. I przy tym już zostałem.

K: Moja historia jest nieco mniej skomplikowana. Wiele lat po tym wspomnianym Ogrodzieńcu wybrałam się z przyjaciółką w to samo miejsce. Impreza wczesnośredniowieczna. Pojechałyśmy na turniej łuczniczy, bo obie kochałyśmy łucznictwo od lat, ale zobaczyłyśmy dużo więcej. Złapałyśmy bakcyla, jak to się mówi. Koniecznie chciałyśmy być po tej drugiej stronie. Nie jako turystki. Chciałyśmy też mieć takie kiecki, siedzieć do nocy przy ognisku i mieć faceta wojownika. Zaraz po powrocie do domu znalazłyśmy stronę najbliższej grupy rekonstrukcji i przyszłyśmy na ich spotkanie. Tam poznałam Dziadoszka i miałam wreszcie swojego woja. No a teraz mam jeszcze wioskę 😉 Zawsze chciałam mieszkać w jakimś drewnianym domku na odludziu i wreszcie spełniamy razem te marzenia.

Strumień jest piękną miejscowością, jednak wciąż chyba niezbyt dobrze znaną na szerszą skalę. W jaki sposób popularyzujecie swoją działalność i – tym samym – Wasze miasto?

D: Strumień nigdy nie był miejscowością wyspecjalizowaną w turystyce. Musimy nieskromnie przyznać, że jesteśmy tu główną atrakcją, jeżeli chodzi o zwiedzanie. Dla tych, którzy ciekawi są starych wierzeń, zainicjowaliśmy w tym roku cykl rekonstrukcji najważniejszych świąt w roku. Tak naprawdę święta organizowaliśmy tu od od samego początku, czyli teraz już szósty rok. Jednak teraz zapraszamy do udziału turystów. Dla tych, którym walka wydaje się bardziej atrakcyjna, organizujemy imprezy militarne. Zapraszamy też na wspólne treningi. Odwiedzają nas uczniowie, albo my odwiedzamy ich w szkołach z żywymi lekcjami historii. Współpracujemy też z innymi skansenami i muzeami. Powoli, jak się to mówi, rozkręcamy to miejsce.

Przypuszczam, że początki były trudne. A jak obecnie turyści, rekonstruktorzy reagują na to, co robicie?

D: Czy trudne? Pod względem turystycznym tak. Prawie nikt o nas nie wiedział, a my wszystkie fundusze inwestowaliśmy w budowę, a nie w reklamę. Teraz zresztą też głównie przeznaczamy pieniądze na rozwój, a tylko w niewielkiej części na reklamowanie się w świecie.

K: Jednak odwiedzający nas są bardzo pozytywnie zaskoczeni, że jest tu „coś takiego” To ich zadowolenie jest też naszą reklamą. Opowiadają o nas swoim znajomym i niejako wieść się sama niesie.

D: Rekonstruktorzy są nam bardzo przychylni od samego początku. To przecież dzięki nim powstało już tak dużo. Od razu też zakładaliśmy, że będzie to miejsce gdzie każdy odtwarzający średniowiecze będzie mógł czuć się tu jak w domu. Dzisiaj już nawet nie istniejemy jako grupa, ale bardziej jako projekt. Łączymy wiele grup rekonstrukcyjnych współpracujących razem. Jeśli czyta to ktoś spoza rekonstrukcji, to również zapraszamy do współpracy.

Na terenie Waszego grodu cyklicznie odbywają się różne wydarzenia, nawiązujące do prastarych obrzędów. Opowiedzcie o nich.

D: Jak już wspomnieliśmy, od początku organizujemy w osadzie główne święta. Szczodre Gody w czasie przesilenia zimowego, Jare Gody w wiosenną równonoc, Kupałę w letnie przesilenie i Plony w jesienną równonoc. Poza tym co roku obchodziliśmy Dziady.

K: Głównie czerpiemy z folkloru, z tego, co zachowało się w tradycjach ludowych. Nikt dokładnie nie wie, jak w czasach przedchrześcijańskich wyglądały święta na naszych terenach. Staramy się jednak sklecać ze strzępków informacji coś, co miałoby sens i dla nas, dla których stara wiara jest tą prawdziwą, jak i dla tych, którzy chcą tylko popatrzeć i dowiedzieć się, jak to kiedyś bywało. Pierwsze obrzędy na Białogrodzie organizowaliśmy tylko dla przyjaciół. W zeszłym roku na niektóre przybywało nawet około setki rekonstruktorów. W tym roku otwieramy się na ludzi spoza rekonstrukcji. Zapraszamy turystów i w końcu chcemy się pokazać.

Czym zajmujecie się poza rekonstrukcją? Czy Wasza działalność zawodowa, Wasza edukacja jakkolwiek były związane z historią, folklorem, czy wybraliście zupełnie inną ścieżkę?

K: Dziadosz jest z zawodu stolarzem, ale oboje zajmujemy się grafiką. Jednak coraz więcej czasu poświęcamy osadzie. Coraz rzadziej zarabiamy na współczesnych zawodach, za to częściej udaje nam się to robić dzięki Białogrodowi. Poza budową i renowacją tego, co już wcześniej udało się zbudować oraz zajmowaniem się zwierzętami znajdujemy też czas na rzemiosła wczesnośredniowieczne, pokazy, warsztaty.

D: Oprowadzanie gości i opowiadanie o historii, architekturze i wierzeniach. Podsumowując, ani nasze szkoły, ani nasze wyuczone zawody nie są związane z folklorem ani z historią.

To, czym się zajmujecie, dla wielu osób „z zewnątrz” jest nietypowe, oryginalne. Jak „przeciętny Kowalski” reaguje na wieść, że żyjecie na terenie grodu, zgodnie z naturą, oddajecie cześć dawnym bogom?

D: Turysta dowiaduje się, że tu mieszkamy i jest wielkie „wow”. Wtedy tłumaczymy, że tak da się żyć: bez prądu w ścianie, bez ciepłej wody z kranu, bez telewizora. Energia elektryczna nie jest życiodajna. Nie jest wcale niezbędna. Wszystko to kwestia przyzwyczajenia i tego jakie się ma wymagania i oczekiwania wobec życia. Nie mamy tu żadnych luksusów, ale żyjemy podobnie jak ludzie kiedyś i to nam odpowiada.

K: Poza tym ludzie chodzą na siłownię, płacą, żeby utrzymać swoją formę fizyczną. Płacą za tabletki podnoszące odporność organizmu. My pracujemy fizycznie codziennie i zahartowaliśmy się już, żyjąc tu.

D: Ale nie będziemy kłamać. Trochę prądu jest i nam potrzebne, żeby mieć kontakt ze światem. Ładujemy telefony z banków energii. Podkradamy prąd znajomym i rodzinie. 🙂

K: W sumie trochę mnie dziwi, że ludzie są tak zaskoczeni tym, że tu mieszkamy, ale prawie w ogóle nie dziwią się, jak prowadzę ich do naszego świętego gaju i opowiadam o Bogach. Słuchają zaciekawieni, często mają pytania dotyczące „naszych praktyk” albo pytają, czy składamy ofiary ze zwierząt. Kiedy przychodzą z nieposłusznymi dziećmi, to czasem żartuję i mówię, że pod tymi posągami zakopujemy niegrzeczne dzieci. Oczywiście dodaję, że tak naprawdę to są to tylko ofiary z jedzenia: śmietany, ziarna, chleba, owoców. Ludzie się bardzo interesują starą słowiańską kulturą i wierzeniami i coraz mniej się dziwią.

W Białogrodzie hodujecie zwierzęta. Opowiedzcie, z kim zatem spotka się oko w oko turysta. 🙂

K: Najprawdopodobniej zaraz za bramą gości przywita nasza suczka Wiła. Uwielbia wszystkich ludzi i cieszy się z każdych odwiedzin. Z parkingiem graniczy zagroda kóz. Już dawno się nauczyły, że zwiedzający zaopatrzeni są zazwyczaj w smakołyki  – i od razu biegną (kózki!) do ogrodzenia. Wszystkie są rasy górskiej, bo chcemy, żeby nasze zwierzęta jak najbardziej przypominały te hodowane we wczesnym średniowieczu. Dlatego nasze świnie Kinia i Bunio wyglądają trochę jak dziki. W dodatku wielkości też dość słusznej, co zgadza się z tym co wiadomo o wielkości świń na przykład na podstawie badań kości z wyspy na jeziorze Lednickim, czyli około 95 cm w kłębie. Krowy wtedy bywały większe  tylko o jakieś 10 cm.

D: Krów jeszcze nie mamy. W najbliższej przyszłości chcemy kupić owce wrzosówki.

K: Tak. Będziemy mogli wtedy robić całkiem swoją przędzę i filc, które i tak robimy, choć na razie musimy kupować owcze runo.

D: Wszystkie nasze zwierzęta są oswojone, przyzwyczajone do ludzi. Lubią być głaskane i karmione z ręki. Każdy chętny może wejść do zagrody i bliżej się z nimi zaprzyjaźnić.

K: Wyjątkiem są tylko ptaki. One nie dają się nawet dotknąć. Mamy szare gęsi, kaczki krzyżówki i staropolskie, kury zielononóżki. Nie są to duże stada, ale co roku przybywa  ich po kilka, bo cierpliwie czekamy, aż wysiedzą swoje pisklęta.

Takie pytanie na koniec: chcielibyście przenieść się w czasie do okresu przed rokiem 966, czy jednak więcej plusów dostrzegacie we współczesnym trybie życia?

D: Jak najbardziej chciałbym się przenieść do dziesiątego wieku. Moglibyśmy się zaszyć gdzieś w lesie i zniknąć dla świata. Być samowystarczalni i nieograniczeni wielkością działki.

K: Ja chyba wolałabym tak tylko na wycieczkę. Zobaczyć, jak to wszystko naprawdę wyglądało, dowiedzieć się, czego jeszcze nie wiemy i wrócić. Poza tym to też zależy od tego, na jakich warunkach mielibyśmy się cofnąć w czasie. Bo jeżeli tak jak terminator na golasa, to ja dziękuję. Gdybym miała jakoś żyć w tym średniowieczu, to bym chciała zabrać z sobą trochę rzeczy. Choćby siekierę. Albo „wskoczyć” na czyjeś miejsce, bo na pewno nie chciałabym zaczynać od zupełnego zera. Może ktoś z dziesiątego wieku chciałby się zamienić z nami na jakiś czas?

Dziękuję za rozmowę… i życzę powodzenia.

D: My również dziękujemy. Zapraszamy też do Białogrodu, jeśli chcecie przenieść się do średniowiecza tylko na chwilę.

Białogród na Facebooku

Artykuł Gród i trud (?), czyli z historią za pan brat pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Agnieszka Anna Suchy

]]>
http://www.folkmetal.pl/grod-i-trud-czyli-z-historia-za-pan-brat/feed/ 0 27897
Wywiad z Einarem Selvikiem http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-einarem-selvikiem/ http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-einarem-selvikiem/#respond Mon, 16 Oct 2017 08:23:33 +0000 http://www.folkmetal.pl/?p=27740 Dla bardzo wielu osób jest ikoną skandynawskiego folku. Założyciel legendarnej już Wardruny, która jeszcze w tym miesiącu zagra ponownie w Polsce dwa koncerty. Jedyny i niepowtarzalny: Einar Selvik.  Wywiad z muzykiem przeprowadził Kacper. Kiedy rozpoczęła się Twoja przygoda z muzyką ? Dorastałem wśród ludzi, którzy interesowali się muzyką; swoją pierwszą perkusję dostałem jako mały chłopiec. […]

Artykuł Wywiad z Einarem Selvikiem pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Kacper Sikora

]]>

Dla bardzo wielu osób jest ikoną skandynawskiego folku. Założyciel legendarnej już Wardruny, która jeszcze w tym miesiącu zagra ponownie w Polsce dwa koncerty. Jedyny i niepowtarzalny: Einar Selvik. 

Wywiad z muzykiem przeprowadził Kacper.

Kiedy rozpoczęła się Twoja przygoda z muzyką ?

Dorastałem wśród ludzi, którzy interesowali się muzyką; swoją pierwszą perkusję dostałem jako mały chłopiec.

Co się zmieniło?

Jedyna rzecz, która się zmieniła, to słuchanie głosu swojego serca; Gorgoroth to profesjonalizm, ale nie tym chciałem się zajmować. Miałem wielka potrzebę zacząć robić coś, co było bliższe mojemu sercu. Mojemu sercu oraz pasji.

Grasz na wielu instrumentach, śpiewasz, tworzysz. Jak to się stało, że z dobrego perkusisty stałeś się multinstrumentalistą oraz kompozytorem?

Dla mnie samego jest to skomplikowana sprawa; jako dziecko grałem muzykę uważaną za inną, potem nauczyłem się grać na gitarze, jednak nadal wykonywałem cudzą muzykę; nie chciałem odtwarzać obrazu innych, pragnąłem  tworzyć własny. To było moim marzeniem – nie tylko dodawać kolory, ale również malować w swój własny sposób.

Jak dobrałeś muzyków, kiedy zakładałeś Wardrunę?

To było trudne, oczywiście na początku Gaahl był konsultantem, ale także robił wokale, Lindy wybrałem ze względu na jej głos, który słyszałem wiele lat wcześniej, a co do reszty muzyków – mieliśmy wiele szczęścia.

Czy zamierzasz przeprowadzić większą trasę koncertową z zespołem Skuggsjá oraz nagrać z nim drugi album?

Ja i Ivar założyiśmy nowy projekt Hugsjá. Nasza muzyka poszła dalej. Zamierzamy nagrać album. Planujemy koncerty z nim związane, gdzie będzie można usłyszeć również szczyptę muzyki Skuggsjá.

Czy robienie samemu instrumentów muzycznych to ciężka praca? Masz również inne pasje?

Tak, lubię właśnie tworzyć rzeczy niekoniecznie związane z muzyką, czyli na przykład naszyjniki. Ależ oczywiście. Kiedy zacząłem przygodę z Wardruną, musiałem tworzyć te instrumenty, bo nikt tego by za mnie nie zrobił.

Dlaczego Gaahl nie jest już członkiem Wardruny?

To była jego decyzja.

Jakie były Twoje pierwsze odczucia po pierwszym koncercie Wardruny w naszym kraju? 

Naprawdę byłem zadowolony. Pojawiło się tam wiele ludzi, którzy czekali na Wardrunę od lat. Polscy fani są bardzo oddani i darzą nas wielkim szacunkiem. Byłem bardzo szczęśliwy, widząc ich radość z naszego koncertu.

Jak nazywałby się ten zespół, jeśli nie Wardruna?

Nijak. Nie było zastępczej nazwy.

Planujesz wydać własny koncepcyjny album?

Może nie koncepcyjny, ale solowy na pewno. Co do najbliższych planów… Pragnę wydać w listopadzie singiel zatytułowany Snake pit Poetry.

Czy podczas wykonywania instrumentów miałeś jakieś przygody, którymi mógłbyś się z nami podzielić?

Myślę, że robienie instrumentów to dodawanie wartości muzyki; nie zabiłem zwierzęcia, jednak oskórowałem je, wiedząc przy tym, że daję mu nowe życie.

Dziękuję zatem za wywiad. Do zobaczenia w Zabrzu i udanego dnia!

Mam taką nadzieję. Tobie również!

Artykuł Wywiad z Einarem Selvikiem pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Kacper Sikora

]]>
http://www.folkmetal.pl/wywiad-z-einarem-selvikiem/feed/ 0 27740