Artykuł Folkmetalowe natarcie w Polsce pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek
Ostatnimi miesiącami, pandemia pokazała ludziom, jak bardzo ważna jest dla nich muzyka i jak bardzo brakuje wszystkim koncertów. Większość koncertów została przełożona na bliżej nieznane daty, a pozostałe zostały odwołane. Na szczęście, bardzo powoli rynek muzyczny zaczyna odżywać i fani mogą zacząć przygotowywać się na długo wyczekiwane koncerty. Poniżej przedstawiamy Wam listę wydarzeń, z którymi warto się zapoznać w bliższej lub dalszej przyszłości.
Finntroll na dwóch koncertach w polsce, gdzie będzie promował swoją nową płytę Vredesvävd. Wspierać ich będzie niezastąpiony Skálmöld oraz Atavista.
15.01.2021 – Kraków, Kwadrat
16.01.2021 – Warszawa, Proxima
Wardruna, która również będzie promować swój nadchodzący album – Kvitravn, jednak na trzech występach w kraju.
07.11.2021 – Warszawa, Palladium
08.11.2021 – Kraków, ICE Congress Center
09.11.2021 – Poznań, Sala Ziemi
Velesar, który już niebawem rozpoczyna swoją długo zapowiadaną trasę koncertową Bratnia Krew. Grupę będą wspierać takie zespoły jak Morhana czy Diaboł Boruta.
04.09.2020 – Ostrów Wielkopolski, Fanaberia
18.09.2020 – Bielsko-Biała, RUDEBOY CLUB
25.09.2020 – Warszawa, VooDoo Club
26.09.2020 – Chorzów, Leśniczówka Rock’n’Roll Cafe
24.10.2020 – Skarżysko-Kamienna, Semafor
13.11.2020 – Wrocław, Klub Muzyczny Liverpool
14.11.2020 – Poznań, Klub pod Minogą
Na wszystkie wydarzenia gorąco zapraszamy!
Artykuł Folkmetalowe natarcie w Polsce pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek
Artykuł Jak wypromować zespół folkmetalowy? pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek
Gram Ci ja w zespole metalowym. Znaczna większość kapel próbuje dotrzeć ze swoją muzyką do szerszego grona odbiorców. Nie wszyscy jednak wiedzą, jak się za to zabrać. Wpis ten ma na celu rozjaśnić młodym zespołom co mogą zrobić, żeby w końcu stać się częścią wielkiej sceny.
Już tutaj napiszę, że artykuł ten nie skupia się wyłącznie na scenie okołofolkowej, ale ogólnie muzyce metalowej. Wspomnę również, że piszę to wszystko dla osób, które nie wiedzą, w jak łatwy sposób można wrzucić swoją twórczość na Spotify czy też YouTube’a. Tak jak wcześniej wspomniałem, gram sobie w kilku mniejszych projektach muzycznych. Okazuje się, że duża część z grona moich towarzyszy muzyków nie wie, jak wrzucić muzykę na portale streamingowe i co się z tym wszystkim wiąże. Więc bez zbędnego już rozpisywania, zaczynam przekazywać swoją nabytą wiedzę.
Bardzo często spotykam się ze stwierdzeniem, że udostępnienie swojej muzyki w internecie jest przekreśleniem sobie szansy na zarobek. Być może jest to prawda, o ile jesteście dużymi zespołami, a Wasza płyta trafia na Torrenty. Wtedy jestem w stanie się zgodzić z tym stwierdzeniem. Nie rozumiem jednak, kiedy młody muzyk, po wydaniu nagraniu swojego debiutanckiego dzieła, nie wrzuci go do sieci. Celowo pominę tutaj znalezienie wydawcy, bo tym zajmę się potem. Jeżeli ów młody artysta nie wrzuci swojej twórczości do sieci, to jak inni mają o tym usłyszeć, a potem to kupić?
Na YouTube jest mnóstwo kanałów z dużą ilością subskrypcji, które publikują muzykę w celu promocji. To zawsze podbije renomę danego zespołu. Nic nie stoi nam na przeszkodzie, żeby potem wrzucić piosenki bądź album samodzielnie. Ale o tym potem.
Osobiście jestem wielkim zwolennikiem Bandcampa. Pozwala on wrzucić swoje utwory na portal, wystawić dowolną kwotę, którą zawsze można zmienić; pobiera za to niewielką marżę 15% (na tę chwilę) przelewając pieniądze na PayPala artysty. Dobrym rozwiązaniem jest również SoundCloud, które od 2018 pozwala zarobić muzykom poprzez wrzucenie swojej muzyki na portal.
Przejdźmy do sedna sprawy. Jak to w ogóle udostępnić na tych wszystkich portalach? Oczywiście, można to zrobić na kilka sposobów, w zależności od tego gdzie to chcemy wrzucić. W przypadku Bandcampa wystarczy założyć tam konto zespołowe. Podobnie jest w przypadku YouTube’a, SoundClouda i innych; jednak w ich przypadku bardziej opłacalne byłoby udostępnienie poprzez serwisy takie jak DistroKid. Takie stacje umożliwiają opublikowanie swojego dzieła na wielu platformach, niestety, większość z nich jest płatna. Do wyjątku należy RouteNote, które umożliwia nam korzystanie z serwisu za darmo i dopiero przy zarobionych pieniądzach pobiera pewien procent.
Warto też wspomnieć, że z powodu pandemii, Bandcamp przez kilka dni (piątki) nie pobierał marży. Dzięki temu 100% kwoty szło na konto muzyka. Dodatkowo, Spotify dał możliwość wpłacania pieniędzy artystom.
Podsumowując tę część; zrozumiałe jest, że u młodych artystów jest zapał i chęć zarabiania realnych pieniędzy ze swojej wyprodukowanej muzyki. Jednak na początku trzeba się skupić na tym, żeby usłyszało o nas jak najwięcej osób. Przejdźmy do następnej części.
Jest to dylemat, nad którym każdy muzyk musi powinien w końcu się zastanowić. Oba z tych rozwiązań mają swoje wady i zalety – i to już kwestia indywidualna, na którą z tych opcji w końcu się zdecydujemy.
Wariant 1 – Wydawca
W przypadku, jeżeli zespół zdecyduje się na wypuszczenie płyty dzięki wydawcy, musi liczyć się z tym, że musimy się w wielu przypadkach przystosować do polityki działania danego labela. Dostaniemy znacznie mniejszą ilość nakładu niż w przypadku samodzielnego wytłoczenia. Czasami zdarza się, że trzeba będzie podpisać umowę na wyłączność; najczęściej na czas ograniczony, ale mimo wszystko przekreśla to nam szansę spróbowania sił u kogoś innego. Największym plusem tego rozwiązania jest jednak fakt, że w znacznie dużej części przypadków nie płacimy za wyprodukowanie płyty.
Wiadomo, nie każdemu podejdzie do gustu nasza muzyka; wiąże się to z wysyłaniem bardzo dużej ilości wiadomości do wydawnictw, często bez odpowiedzi zwrotnej albo bez chęci na współpracę. Nie bójmy się jednak wysyłać do większych labeli naszej muzyki, może zobaczą coś, czego inni nie widzieli.
Wariant 2 – własny nakład
Przy tym wariancie jest o tyle ciekawiej, że to od nas zależy w jaki sposób wydamy dzieło. Brzmi kusząco? Nie do końca. Wiąże się to z bardzo dużymi kosztami. Niewiele jest tłoczni płyt, kaset czy też winyli, które by się zgodziły na niewielki nakład. Oznacza to, że najprawdopodobniej trzeba będzie złożyć zamówienie w setkach sztuk. Promocja płyty też pozostaje w ramach naszej możliwości.
Jednak, jeżeli chcecie dostać tyle sztuk, ile sami zamówiliście, droga wolna. Pytanie tylko, czy to się sprzeda i nie będzie to wszystko leżało w pudle nie wiadomo ile.
Niegłupim pomysłem – niezależnie od wariantu – jest wyprodukowanie samemu trochę płyt “promo”, w którym będzie cały nagrany materiał z notką biograficzną. Wydawcy oraz recenzenci lepiej patrzą,gdy dostają fizyczny nośnik, a nie tylko mp3 z plikiem w Wordzie.
Oczywiście zdarzają się wyjątki. Znajdzie się jakiś wydawca, który za marne 100 sztuk będzie chciał niemożliwej kwoty oraz podpisania umowy na wyłączność… Ale to już nie nasza sprawa.
Powiedzmy sobie szczerze, w dzisiejszych czasach bez posiadania kont na Facebooku czy Instagramie po prostu się nie istnieje. Nie inaczej jest z zespołami muzycznymi. Warto jest założyć profil na przynajmniej jednym z nich. Bandcamp jakiś czas temu dał możliwość prowadzenia czegoś na wzór profilu na swojej platformie. Tam również warto pisać o ważniejszych nowinkach wewnątrz zespołu. Jeżeli uważacie, że macie coś interesującego do przekazania, można założyć konto na YouTubie. Można publikować co jakiś czas filmy z życia zespołu lub też samą muzykę, gdy nie zdecydujecie się na platformy streamingowe. Jeżeli macie możliwość, zastanówcie się nad założeniem własnej witryny internetowej; nie dość, że wygląda to bardziej profesjonalnie z Waszej strony, to jeszcze możecie personalizować wygląd witryny według upodobania całego zespołu.
Bądźcie też świadomi, że nawet dzisiaj można znaleźć osoby, które nie korzystają z social media i własna strona byłaby głównym źródłem informacji odnośnie waszej kapeli. Jeżeli będziecie mieli już jakieś demo, EP’kę albo cały album na koncie, można zastanowić się nad wrzuceniem informacji o Was na strony takie jak Encyclopedia Metallum albo Spirit of Metal. Na te witryny wchodzi bardzo dużo osób i na pewno ktoś prędzej czy później by trafił na zespół, w którym grasz.
Chyba każdy by chciał zobaczyć kiedyś na ulicy, jak obca mu osoba nosi koszulkę Twojego zespołu. Nie dość, że motywuje to samego muzyka, to znajdzie się również ktoś taki, kto zobaczy taką koszulkę i potem w domu postanowi sprawdzić Wasz zespół. Kolejna osoba, która usłyszała ten zespół.
Gadżetów tego typu jest całe multum, zaczynając od koszulek, a na portfelach kończąc. Problemem jest oczywiście ich cena; jeżeli decydujemy się na zakup merchu musimy mieć świadomość, że raczej prędko się nie zwróci, o ile w ogóle. Drugą sprawą też jest podanie ceny, dzięki której nie będziemy stratni, ale też zachęci potencjalnego chętnego na zakup. Warto również wstrzymać się z zamawianiem tony gadżetów. Bo nim zaczniemy je sprzedawać, najpierw lepiej będzie mieć grono ludzi, które zechce je kupić. Idealną sytuacją na rozstawienie się z własnym sklepikiem, są koncerty; wtedy jest największa szansa, że ktoś od razu po występie pobiegnie i kupi od Was wszystko, co macie.
Wspominałem wcześniej o zainwestowaniu w promo CD. Z własnego doświadczenia wiem, że jeżeli wysyłacie gdziekolwiek swoją muzykę w cyfrowym formacie, wskaźnik odpowiedzi jest bardzo mały. Jeżeli wyślecie do jakiegoś portalu internetowego CD do recenzji, możecie mieć pewność, że tekst na temat wysłanej płyty w końcu się pojawi. Nie inaczej jest z wydawnictwami – nawet jeżeli nie zdecyduje się na współpracę, to najczęściej wyśle odpowiedź.
Chyba najważniejszy etap w tym artykule. Wiadomo, folk metal jest raczej skomplikowanym gatunkiem pod względem liczby instrumentów. Przed rozpoczęciem jakichkolwiek działań związanymi z nagraniami czy koncertowaniem, warto jest skompletować skład – który będzie stabilny, a Ty będziesz się pośród niego dobrze czuł. Nie ma sensu przyjmować kogoś, kto ma po miesiącu, dwóch odejść. Zespół zostanie bez członka, co uniemożliwia koncertowanie.
Załóżmy jednak, że istnieje już stabilny skład, który może grać przez wiele lat. Pierwsze koncerty nie należą do najłatwiejszych; będziecie zawsze otwierać koncert i trudno będzie zapaść w pamięć szerszej publice, która przyszła na gwiazdę wieczoru. Dobrze jest zastanowić się nad swoim wizerunkiem scenicznym; ciekawe ubrania w klimacie – w folk metalu bardzo ważny element, banner, który rozjaśni większości jak się nazywacie. Ważne jest, żeby dawać z siebie 100% podczas koncertu i utrzymać dobry kontakt z publiką.
Wielka chwila. Nagrywanie debiutu. Kwestii technicznych nie będę omawiał tutaj, bo jest to temat na co najmniej osobny artykuł. Ale zakładając, że macie ustawione brzmienie, jesteście gotowi do nagrań. Co zrobić, żeby usłyszało o Was jak najwięcej ludzi? Opcji jest co najmniej kilka, jednak moim zdaniem najbardziej skutecznymi sposobami to wynajęcie renomowanego studia oraz zaproszenie gości. Przykład takiego Velesara, który na swój pierwszy album zaprosił wielu gości, a teraz jest to znana formacja na polskim podwórku.
Gorzej mają jednak jednoosobowe projekty, które muszą wszystko organizować samemu. Wymaga to wtedy dużego wydatku na sprzęt oraz studio. Muzyków koncertowych – którzy de facto nie są członkami zespołu – również wypadałoby w jakiś sposób wynagrodzić za swój poświęcony czas.
To nie jest tak, że mam rację i że to co tutaj pisałem, jest wyznacznikiem. O wielu rzeczach nie wspomniałem, a o większości jeszcze nawet nie wiem. Znam wiele zespołów, które robią swoją robotę w zupełnie inny sposób niż jak tutaj opisywałem i osiągają sukcesy. Dla przykładu, Kampfar nie nagrywa swoich albumów w wynajmowanym studio, tylko w domku w górach jednego z członków zespołu.
Pamiętajcie jednak, że jeżeli chcecie coś osiągnąć na scenie muzycznej, niestety, ale wiąże się to z niemałą inwestycją w sprzęt, merch, promocję i nie tylko. Najważniejsze jest, żeby grać swoje i być z tego zadowolonym.
DistroKid
Landr
RouteNote
TuneCore
Bandcamp
Encyclopedia Metallum
Artykuł Jak wypromować zespół folkmetalowy? pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek
Artykuł Nowa płyta Ensiferum pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek
Nie będziemy tutaj przedstawiać nikomu tej grupy. Jednak, wiadomość, o nadchodzącej nowej płycie finów nie może obejść bez echa. 10 lipca dzięki Metal Blades Records Ensiferum wyda nowy album zatytułowany Thalassic. Warto dodać, że będzie to pierwszy krążek nagrany z nowym klawiszowcem i wokalistą – Pekką Montin.
6 maja pojawił się do odsłuchu pierwszy singiel Rum, Women, Victory.
Pre-ordery możecie składać na oficjalnej stronie wydawnictwa.
Tracklista:
1. Seafarer’s Dream
2. Rum, Women, Victory
3. Andromeda
4. The Defence of the Sampo
5. Run from the Crushing Tide
6. For Sirens
7. One with the Sea
8. Midsummer Magic
9. Cold Northland (Väinämöinen Part III)
Artykuł Nowa płyta Ensiferum pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek
Artykuł Wywiad z Krzywdy pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek
Krzywdy to warszawski, jednoosobowy projekt, grający muzykę z pogranicza folku, ambientu i drone. Z okazji zbliżającego się najnowszego wydawnictwa tego projektu, postanowiliśmy zadać parę pytań.
Zaczynając od nowinek; zdradzisz coś na temat nadchodzącego materiału Krzywdy, czy postarasz zachować się jak najdłużej tajemnicę?
Wszystkich informacji na temat albumu zdradzić nie mogę. Przynajmniej jeszcze nie. Natomiast powiedzieć mogę tyle, że album zawierać będzie pięć utworów, zgoła odmiennych od tych, które można było usłyszeć na mojej pierwszej EPce. Ci, którym udało się zahaczyć o jakiś koncert krzywd, znają trzy z tych utworów, w nieco niepełnej formie, ale o tym za chwilę. Album nosi tytuł Czary, a produkcją okładki zajął się zaprzyjaźniony ze mną artysta Mister Cadaver (instagram mistercadaver) oraz będzie wydany fizycznie.
Jak po tym czasie oceniasz swoją pierwszą EP’kę z 2018 roku? Będziesz się rozwijał dalej w tym kierunku, czy postanowiłeś otworzyć nowy rozdział Krzywd czymś innym?
Nie nazwałbym tego nowym rozdziałem, bardziej samorozwojem. Od niemal samego początku w założeniach chciałem połączyć muzykę ambientowo-dronową z folklorem, więc można by powiedzieć, że dalej rozwijam ten kierunek. Pierwszy materiał w zasadzie powstał z potrzeby chwili. To dość osobista historia, której wolałbym nie rozwijać w głębokich detalach, tym nie mniej uważam, że ten mini albumik dobrze oddaje moje samopoczucie w tamtym czasie.
Jak narodziła się idea, żeby stworzyć Krzywdy?
W zasadzie, sama idea rodziła się latami. Dużo interesowałem się syntezatorami, zarówno tymi analogowymi, jak i cyfrowymi, ale także instrumentami etnicznymi i muzyką soundtrackową. Często też znajomi mówili mi, że moje kompozycje do tak zwanej szuflady są jakby wyjęte z soundtracków. W momencie zaktywizowania ROSK zacząłem z tym działać na nieco wyższych obrotach, w tym samym czasie też aktywnie udzielałem się w drużynie rekonstrukcyjnej wczesnego średniowiecza. Można powiedzieć, że wymieszanie się tych wszystkich światów dało początek krzywdom.
W Twojej muzyce, słychać sporą inspirację twórczości Kvitrafna z Wardruny. Czy masz jeszcze innych wykonawców, którzy wywołali u Ciebie tak silny wpływ, czy starasz się stworzyć coś innowacyjnego, nie patrząc na innych?
To prawda, twórczość Einara jest dla mnie dość istotna. Muszę przyznać też, że wychodzę z założenia, że nie zawsze da się wynaleźć koło na nowo, staram się nie łapać kurczowo myśli, że muszę zrobić coś innowacyjnego, po prostu robię to co czuję. Co do innych wykonawców, którzy wywarli na mnie większe wrażenie, z pewnością muszę wspomnieć projekt Ludviga Swärda, czyli Forndom, solowy projekt wokalistki Wardruny – Lindy-Fay Hella, solowy projekt wokalisty Amenra – Colina H Van Eeckhouta (CHVE) oraz nieodłącznie austriacki Summoning.
Skąd narodziły się pomysły, z korzystania z takich instrumentów jak ligawka oraz połączenia tego z dużą ilością elektronicznych rozwiązań?
W zasadzie można powiedzieć, że to pewna pozostałość z inspiracji muzyką soundtrackową oraz dużym sentymentem do Summoning, dzięki, któremu zacząłem w ogóle interesować się ambientami. Jak też określiłem w jednej z wcześniejszych odpowiedzi dużo interesuje się też etnicznymi instrumentami co trochę ma powiązanie z moją pracą – Sound Design w grach. Posiadanie etnicznych instrumentów czasami może się okazać bardzo pomocne w tworzeniu efektów dźwiękowych w grze osadzonej w świecie fantasy.
Jak Krzywdy mają się do twórczości zespołu ROSK, który na najnowszej płycie odstąpił z ciężkiego, gitarowego grania na rzecz akustycznego folku? Jak udaje Ci się pogodzić te oba projekty?
Niczego w zasadzie nie trzeba godzić. ROSK jest zawsze na pierwszym miejscu, tworząc krzywdy dobrze sobie z tego zdawałem sprawę, podobnie zresztą jak reszta członków ROSK z ich pobocznymi projektami, w których się udzielają, czy udzielali. ROSK daje ujście potrzebie kolektywnej pracy nad czymś bardziej złożonym, krzywdy pozwalają skupić się na pracy dla samego siebie.
Pozostając przy ROSK; część członków udziela się również w twórczości Krzywd – koncertowo i studyjnie. Współpracujesz z kimś jeszcze, czy wolisz korzystać ze sprawdzonych muzyków?
W zasadzie gościnny udział chłopaków w sferze studyjnej będzie można usłyszeć dopiero na nowej płycie. Poza ROSKami koncertowo wspomaga mnie również Kuba Sokólski (Merkabah oraz Gnoza), który jest nieocenioną pomocą zarówno na bębnach jak i elektronice, świetnie rozumie o co chodzi w krzywdach i świetnie wkomponowuje swoje rozwiązania na żywo. Jest to w zasadzie nie tyle spowodowane tym, że wolę korzystać ze sprawdzonych muzyków, co bardziej z tego, że nasza relacja nie ogranicza się tylko do poziomu relacji “kolegów z zespołu”. Kumplujemy się, rozumiemy się na wielu płaszczyznach i myślę, że dzięki temu działa to dużo lepiej. Teraz mogę zdradzić nieco więcej o nowej płycie. Jak wspominałem w pierwszej odpowiedzi, utwory grane na żywo są grane w nieco innej formie niż będzie można je usłyszeć na albumie, głównie ze względu na obecność dodatkowej osoby, która zechciała dołożyć swoje do płyty. Mowa o tworzącej projekt OLS Annie, która uświetniła swoim wokalem dwa pierwsze utwory na Czarach.
Samemu komponujesz muzykę Krzywdy?
Tak. Chociaż, w niektórych kwestiach lubię dawać wolną rękę osobom, które są gośćmi. Czy to na żywo, czy studyjnie. W zasadzie czwarty utwór na Czarach został całościowo skomponowany poza partiami wokalnymi, a potem oddany w ręce wokalistów ROSK – Krzysztofa i Grzegorza, którym dałem kompletną wolność, w tym co chcieliby zrobić na tym utworze. Oczywiście dogadywaliśmy wszystko we własnym zakresie, tak aby obie strony były w pełni zadowolone z ostatecznego efektu.
Myślisz nad jakimś nowym projektem muzycznym?
W zasadzie już się rodzi. Krzywdy mają już swoje określone ramy, w których czuję się dobrze, jednak jest jeszcze dużo do odkrycia, cała mnogość różnych opcji muzycznych, które niekoniecznie wkomponowałyby się w to co tworze pod szyldem krzywd.
W 2018 wystąpiliście w kopalni Guido. Jak wspominacie to wydarzenie i zespoły, z którymi wtedy dzieliliście scenę?
To był nasz pierwszy koncert, w zasadzie przez ten koncert w ogóle zdecydowałem się grać na żywo. Z początku miała to być muzyka stricte tworzona w domowym zaciszu. Sam event wspominam bardzo dobrze, był wyjątkowy nie tylko przez to, że odbywał się 320 metrów pod ziemią i wszyscy byliśmy odcięci od telefonów i social mediów. W zasadzie najwięcej czasu spędziliśmy z Siłą oraz Entropią, chłopaki z Saule byli bardzo zajęci przez cały event sprawami organizacyjnymi. Jeden z niewielu eventów, kiedy mogliśmy się wyluzować po odegraniu wszystkich setów i razem się pobawić w gronie zespołów i innych znajomych z towarzystwa muzycznego. Wyobraźcie sobie sytuacje, w której banda niszowych metalowców tańczy do synthwave’ów i rave’ów 320 metrów pod ziemią, czego chcieć więcej? Ogólnie jeden z najlepszych eventów, w jakich brałem udział.
Muzyka folkowa cieszy się sporym uznaniem na scenie, ale też wymaga wielkich przygotowań. Zdarzały się jakieś problemy techniczne podczas występów na żywo?
W zasadzie nie mieliśmy nigdy wielkich problemów technicznych. Może dlatego, że nasz setup koncertowy jest wręcz prostacki i urąga określeniu muzyki folkowej. Ot kilka wlotów dla syntezatorów, wlot dla gitary, kilka mikrofonów i już. Wiadomo jednak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, kto wie może kiedyś uda się osiągnąć poziom widowiskowości i setupu Wardruny, czy Fauna.
Jakieś plany na przyszłość?
Wydać Czary i dalej skupić się na tworzeniu nowej ciekawej muzyki. Poszerzać horyzonty i poszukiwać nowych inspiracji.
Chciałbyś coś dodać od siebie na koniec?
Pamiętajcie, żeby wspierać lokalną scenę i niszowych artystów.
fot. Lament
Artykuł Wywiad z Krzywdy pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Bochenek
Artykuł Folk Metal Big 5 – książka o folk metalu z Finlandii pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Daria Michniak
Dziesiątego kwietnia tego roku ukazała się bardzo ciekawa pozycja dla fanów skandynawskiej sceny folk metalowej. Tym razem nie jest to żaden album czy ogłoszenie na temat trasy koncertowej a… książka!
Tytuł opowiada dokładniej o fińskich zespołach, dumnie określonych jako wielka piątka. Jak twierdzi autor, Markus Laakso, książka zawiera mnóstwo niesamowitych historii, wprost od wspaniałych ludzi. Zespoły, o których możemy w niej przeczytać to Ensiferum, Moonsorow, Finntroll, Turisas oraz Korpiklaani.
Na profilu grupy Moonsorow nie tak dawno pojawiła się informacja mówiąca o zbieraniu zamówień na egzemplarze oraz możliwości ich nabycia na koncertach zespołu. Co ciekawe, krótko po ogłoszeniu, w poście pojawiła się nota o tym, że wszystkie książki posiadane przez zespół zostały już zarezerwowane. Oznacza to, że dzieło cieszy się nie małym zainteresowaniem!
Autor książki, Markus Laakso jest fotografem, dziennikarzem oraz muzykiem – jego projekty to między innymi Kuolemanlaakso oraz Her Shadow. Jest również autorem powieści biograficznej zespołu Amorphis. Markus opisując historię zespołów pragnie by społeczeństwo miało świadomość tego, jak wielki miały one wkład w kulturę. Pragnie rozgłosu dla fińskiej sceny metalowej, która zdecydowanie na niego zasługuje.
Książka jest obecnie dostępna jedynie w języku fińskim, jednak autor nie dementuje plotek, które mówią, że książka może zostać przetłumaczona na język angielski – co zdecydowanie usprawniłoby powiększenie zasięgów pozycji.
Artykuł Folk Metal Big 5 – książka o folk metalu z Finlandii pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Daria Michniak
Artykuł Folkmetalowa płyta 2019 – wyniki pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Kufel
Po miesięcznej bitwie pomiędzy siedemnastoma zespołami o tytuł najlepszej płyty 2019 roku można wziąć oddech. Zmagania zakończone! To było trzydzieści dni walki pomiędzy płytami chcącymi wdrapać się na samo podium. Łącznie w ciągu trwania konkursu oddaliście trochę ponad dziewięćset głosów, za co bardzo jako redakcja dziękujemy. Szczególnie docenione zostały polskie wydawnictwa.
1 miejsce z liczbą głosów 359 zdobywa album Widziadło Dziewanny.
2 miejsce z liczbą głosów 236 zdobywa album Norwegian Fairytales Trollfestu.
3 miejsce z liczbą głosów 145 zdobywa album Dziwadła Velesara.
Po tegorocznych wynikach można śmiało stwierdzić, że nasz portal największe grono odbiorców ma wśród polskich fanów folk metalu, co przekłada się na wysokie pozycje polskich Twórców. Wszystkim czytelnikom biorącym udział w głosowaniu serdecznie dziękujemy.
Jako redakcja gratulujemy przede wszystkim Artystom zajmującym pierwsze – Dziewannie, drugie – Trollfestowi i trzecie miejsce – Velesarowi. Pozostałym także gratulujemy i zarazem dziękujemy każdemu, kto przyczynia się do tworzenia wyjątkowej muzyki, jaką jest folk metal.
Artykuł Folkmetalowa płyta 2019 – wyniki pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Jakub Kufel
Artykuł Wardruna nowym klipem promuje nadchodzącą płytę pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Daria Michniak
Wirtuozi mistycyzmu, poezji śpiewanej oraz muzyki, która żywo przyciąga duszę człowieka do natury, członkowie norweskiej grupy Wardruna po raz kolejny oddają hołd siłom przyrody w ich najnowszym klipie. Wideo powstało do utworu Grá, promującego piątą płytę zespołu o nazwie Kvitravn – biały kruk. Minimalistyczny klip utrzymany w tajemniczym klimacie zachwyca subtelną grą świateł i pełnią niebanalnych ujęć artystów, starodawnych instrumentów oraz towarzyszącego muzykom wilka. Koncepcja ta wyjątkowo podkreśla wagę więzi człowieka z naturą, wyraźnie obrazując nam wiadomość, którą pragnęli przekazać artyści:
„Grá (Szary) to pieśń o wilku. Staramy się w niej przekazać i podkreślić to, jak ważne jest funkcjonowanie jako część natury, a nie stawianie się ponad nią.”
Ponadto Einar Selvik, lider zespołu Wardruna, wypowiada się bardzo przychylnie na temat samego procesu twórczego nagrania, wspominając również przy tym o historii zwierzęcia grającego w klipie: Po raz kolejny mieliśmy szansę, by pojechać do Finlandii i tam pracować z pięknym odratowanym wilkiem Tihu oraz z jego opiekunami. Klip nakręcił nasz przyjaciel Tuukka Koski wraz ze swoimi zespołem w studio Koski Syväri.
Polska publika z zapartym tchem śledzi poczynania folkowego zespołu. Grupa popularność zyskała dzięki współtworzeniu przez Einara Selvika ścieżki dźwiękowej do serialu Wikingowie i od tego czasu rozpoznawalność zespołu wciąż wzrasta. Tego roku Wardruna zagra dwa koncerty w Polsce, organizowane przez Iron Realm Productions. Pierwszy 3 maja w Poznaniu (Sala Ziemi), natomiast drugi 4 maja w Krakowie (ICE Congress Center), jednak wejściówki na oba wydarzenia zostały wyprzedane już pół roku temu.
Wardruna zachwyca świat nie tylko muzyką, ale również podejściem jej członków do otaczającego nas świata i ich ogromnym szacunkiem do tradycji i kultury. W lutym tego roku Einar Selvik w ramach swojego drugiego projektu spotkał się ze studentami skandynawistyki i anglistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przybliżył im bogactwo możliwości interpretacyjnej run i mitologii skandynawskiej oraz zaprezentował instrumenty będące częścią skandynawskiego folkloru, między innymi lirę z Kravik, której znalezisko datuje się na 720 rok.
Album ma ukazać się 5 czerwca nakładem Sony Music/Columbia Germany i po tak obiecujących zapowiedziach możemy spodziewać się, że biały kruk osiądzie na ośnieżonych szczytach muzycznej twórczości skandynawskiego zespołu.
Artykuł Wardruna nowym klipem promuje nadchodzącą płytę pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Daria Michniak
Artykuł Heidevolk – Vuur van verzet (2018) pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Marcin Borówka
Na początku 2018 roku, pod skrzydłami Napalm Records, swój szósty studyjny album nagrał zespół Heidevolk. Myślę, że większość ludzi obracających się w świecie pagan/folk metalu doskonale zna tę holenderską kapelę.
Pewnie nieraz nuciliśmy sobie i śpiewaliśmy do Vulgaris Magistralis czy Wodan Heerst. Minęły trzy lata od poprzedniej płyty pt. Velua. Jakie nastąpiły zmiany w tym czasie? Z zespołu po 10 latach odeszli Mark Splintervuyscht ( wokalista) i ReamonBomenbreker (gitarzysta). Natomiast do kapeli z Arnhem dołączyli wokalista Jacco de Wijs i gitarzysta Kevin Storm. Zmiany, jak się okazało, są raczej kosmetyczne, bo nowe wydawnictwo nie odbiega poziomem od poprzednich płyt.
Do rzeczy. Holendrzy nowy album nazwali Vuur van verzet, co można przetłumaczyć na polski jako „Ogień oporu/sprzeciwu”. Sam zespół o tej płycie mówi tak: „Ten album przeniesie Was prosto na pole walki, gdzie upadające Cesarstwo Rzymskie cofa się, a germańskie plemiona wstają z kolan by upomnieć się o swoje. Wielkie wędrówki ludów i opowieści o tradycjach, bogach i przyrodzie”.
Album zawiera 11 utworów plus dwa bonusowe. Ta płyta zawiera wszystko, czego możemy oczekiwać od dobrej płyty folkmetalowej. Mamy tutaj szybkie metalowe riffy, firmowy męski tandem wokalny, 24-osobowy chór męski oraz kwartet smyczkowy. To wszystkie elementy doskonale oddają charakterystyczny styl i brzmienie Heidevolk. Na poprzednim krążku Holendrów mieliśmy do czynienia z utworem zaśpiewanym po angielsku, mianowicie był to bardzo dobry Vinland. Na nowej płycie również mamy piosenkę zaśpiewaną całkowicie po angielsku. Jest to moim zdaniem najlepszy utwór tego albumu, a chodzi oczywiście o A Wolf in My Heart. Gdy tylko usłyszycie ten kawałek, to najprawdopodobniej bardzo często będzie gościć w Waszych odtwarzaczach. Zarówno w podróży, jak i pod prysznicem czy w drodze do pracy przypuszczalnie zanucicie A Wolf in My Heart.
Wśród utworów bonusowych na płycie, mamy także wersję tego utworu zaśpiewaną w ojczystym języku zespołu. Jest równie dobra jak angielska. Co ciekawe, spotykamy na tym krążku drugi utwór po angielsku: The Alliance. Chociaż nie do końca jest to prawda, bo część utworu jest śpiewana w języku holenderskim, a druga w angielskim. Na tym utworze gościnnie swojego głosu użyczył wokalista irlandzkiej kapeli Primordial – A.A. Nemtheanga.
Zespół pisze, że muzyka na tym albumie przeniesie nas wprost na pole bitwy. Rzeczywiście tak jest, a najlepiej świadczą o tym takie utwory jak A Wolf in My Heart, Britannia czy Tiwaz. Tutaj świetnym kawałkiem i zarówno takim przerywnikiem idealnie wprowadzającym nas w taki „bitewny” klimat jest utwór Yngwaz’ Zonen. Mamy tutaj odgłosy wioseł uderzających w fale, wojowników siedzących w łodzi i śpiewających głośno i rytmicznie „Yngwaz’ Zonen vaar uit naar de horizon ”. Mamy również opowieści o bogach, czego dobitnym przykładem są kawałki jak Gungnir czy Woedend. Obydwa utwory opowiadają historię Wodana lub – jak kto woli – Odyna, który wisiał 9 nocy na Yggdrasilu, by poznać runy.
Podsumowując – mamy ponad 58 minut bardzo dobrego folk metalu. Płyta na pewno zadowoli starych fanów Heidevolk, tutaj nikt nie powinien być zawiedziony. Tym materiałem zespół może też przyciągnąć do siebie nowych słuchaczy. Ja wyróżniłbym szczególnie na płycie: A Wolf in My Heart, Yngwaz’ Zonen, Britannia i Tiwaz. Przyznaję albumowi ocenę 8/10 punktów. Tak trzymać, Panowie, czekamy na kolejną płytę i koncerty w Polsce!
Artykuł Heidevolk – Vuur van verzet (2018) pojawił się na Folk Metal.
Autorem artykuły jest: Marcin Borówka