Intro
Wedle słownikowej definicji folk metal jest podgatunkiem – bądź też odmianą – muzyki metalowej, wywodzącą się najczęściej z tradycyjnego heavy lub black metalu. Charakterystyczną cechą dla tej dziedziny sztuki jest wykorzystywanie nietypowych, regionalnych instrumentów, które nadają utworom odpowiedniego klimatu. Poza tym zespoły wykonujące folk metal bardzo często prezentują oryginalne sceniczne wizerunki, nawiązujące do danej kultury czy wierzeń. Jest to jednak definicja dość ogólnikowa.
Folk metal a historia, czyli jak to drzewiej bywało

John Lomax
Trudno tak na dobrą sprawę stwierdzić, w którym momencie historii muzyki zrodził się folk metal i od kiedy oficjalnie zaczęto posługiwać się tym terminem. Samo określenie “folk” (według Johna Lomaxa, jednego z pionierów muzykologii) oznacza przekazywaną ustnie muzykę pewnej społeczności. Od kompozycji folkowych oczekiwano swoistej autentyczności (Lomax nie sprecyzował, w jaki sposób można było ją obiektywnie ocenić); twórczość ta miała mieć charakter antykomercyjny, nieukierunkowany na zarobek. Utwory tego rodzaju winny być po prostu grane dla przyjemności. Pierwsze kompozycje, teoretycznie wpisujące się w te założenia, pojawiły się wraz z nastaniem wieku XIX, kiedy to zaczęły powstawać muzyczne ballady ludowe (najczęściej pochodzące z Wysp Brytyjskich), nawiązujące do dawnych tradycji. Zazwyczaj wykonywali je ludzie prości, bez żadnego wykształcenia muzycznego. Z czasem termin “folk” zaczął ulegać coraz to większym przeobrażeniom, poszerzając zakres muzyki, w stosunku do której można go było użyć. Mianem tym zaczęto określać niektóre odmiany bluesa, country czy nawet jazzu. Folk zaczął zyskiwać większy rozgłos w kulturze masowej, powoli zatracając nieco swoje pierwotne założenia.
Z folkową nutą pod prąd
W muzyce na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku w USA miał miejsce pewien zasadniczy zwrot. Szalona era rock’n’rolla powoli odchodziła w niebyt. Elvis został wzięty do wojska, Chuck Berry konsekwentnie niszczył sobie reputację kolejnymi skandalami, a Buddy Holly odszedł z tego świata, zginąwszy w katastrofie lotniczej.

Newport Folk Festival 1965
Społeczeństwo poszukiwało nowych środków wyrazu, za pomocą których mogłoby się buntować przeciwko radykalnie konserwatywnej polityce Stanów Zjednoczonych. Do głosu zaczęły dochodzić takie postacie jak Joan Baez, Debbie Green czy Clay Jackson, które sprawiły, iż folk doznał swoistego odrodzenia. Folkowcy zaczęli zakładać własne kluby, kawiarnie, w których artyści tego nurtu mogli dawać koncerty. Niestety, cały ruch upadł właściwie równie szybko, jak powstał. W połowie lat sześćdziesiątych został wchłonięty przez zespoły nowej fali, które zaczęły zalewać świat pionierskim wtedy gatunkiem, jakim był rock. Od tego momentu młodzi ludzie przeżywali bunt w jeszcze głębszy, bardziej pierwotny sposób. Na szczycie muzycznego panteonu stały takie grupy jak The Rolling Stones czy The Beatles, a po drugiej stronie Atlantyku zaczął się rodzić ruch hipisowski. Paradoksalnie jednak folk, mimo iż w swej podstawowej formie odszedł niemalże do lamusa, nigdy tak na dobrą sprawę nie został z głównego nurtu wykorzeniony, choć nawet najwięksi jego przedstawiciele po pewnym czasie od gatunku odchodzili (w mniejszym lub większym stopniu). Wystarczy tylko wspomnieć słynny koncert jednego z pionierów folku, Boba Dylana. Muzyka można było zobaczyć na festiwalu Newport Folk Festival, gdzie wystąpił z grupą rockową. Koncert ten publika uznała za zdradę. Z drugiej strony Dylan jako jeden z pierwszych połączył elektryczne gitarowe brzmienia z muzyką folkową, dając podwaliny nowemu gatunkowi, jakim był folk rock. W kolejnych latach stał on się niemalże integralną częścią ruchu hipisowskiego.
Pierwsze nuty folkloru w metalu, czyli… Bathory
W późniejszych dekadach folk w jakiejkolwiek formie zaczął tracić na znaczeniu. Powstawały kolejne ruchy, tworzył się nowe mody. Świat zdominowali niegrzeczni hardrockowcy, zbuntowani punkowcy czy twardzi metalowcy – aż nadeszły lata osiemdziesiąte. Wtedy też rynek muzyczny opanowany został przez dwa gatunki: słodkawy pudel/glam/hair metal (bądź też rock) oraz – na kompletnie przeciwległym biegunie – thrash metal. Społeczeństwo znalazło nowe formy wyrażania swojego buntu. O ile jednak glam rock upadł stosunkowo szybko, praktycznie w ogóle się nie rozwijając, tak thrash metal trzymał się całkiem nieźle, przechodząc kolejne przeobrażenia i dając podwaliny do powstawania nowych nurtów w muzyce.

Under the Sign of the Black Mark
W roku 1983 w stolicy Szwecji powstała grupa o nazwie Bathory. Początkowo parała się ona bardzo brutalną odmianą metalu, co pozwoliło zaliczyć ją do tzw. pierwszej fali black metalu. Płyty Bathory, The Return… oraz Under the Sign of the Black Mark stanowiły niemalże esencję blacku. Nic nie zapowiadało, iż zespół zmieni radykalnie podejście do wykonywanej muzyki. Potem jednak przyszedł rok 1988; Qurthon Seth, lider Bathory, przetrzebił szeregi kapeli, otaczając się nowymi muzykami. Tak oto światło dzienne ujrzał album Blood Fire Death. Można dywagować, czy to aby na pewno ta pozycja jako pierwsza – w takiej skali – podjęła próbę wplecenia w ciężkie, gitarowe brzmienia elementów folkowych; nie da się jednak zaprzeczyć, iż płyta ta stała się pewnego rodzaju wyznacznikiem dla tego, co kilka lat później zaczęto określać mianem folk metalu. Została ona przyjęta z dość mieszanymi uczuciami, a większość słuchaczy i krytyków nadal oceniało ją jako płytę klasycznie black metalową (po latach stworzono termin “symphonic black metal”, który w dużo lepszy sposób opisywał zawartość albumu). Wątpliwości nie mogło być jednak przy kolejnych dwóch płytach, które wprowadziły metalowy świat w prawdziwą konsternację. Hammerheart oraz Twilight of the Thunder Gods niemalże zupełnie odeszły od blacku, ustępując miejsca partiom nieco łagodniejszym, przede wszystkim jednak wypełnionym skandynawskim folklorem. Najlepsze jednak w tym wszystkim było to, iż wydawało się, że Qurthon był pełni świadomy tego, jaki charakter chciał nadać swojej muzyce. Oba te albumy, stanowiące już dzisiaj żelazną klasykę metalu, były bardzo przemyślane i stanowiły logiczną całość. A fani Bathory przeżyli prawdziwy szok.
Skyclad – zwiastun nowej jakości

A Burnt Offering for the Bone Idol
Niewątpliwy sukces, jaki odniosły Hammerheart oraz Twilight…, sprawił, iż na metalową scenę muzyczną powoli zaczęło wkraczać coraz więcej zespołów inspirujących się dokonaniami Quorthona i spółki. W ten oto sposób – dwa lata po niemalże przełomowym Blood Fire Death – w Wielkiej Brytanii uformowała się grupa o nazwie Skyclad. Początkowo parała się ona klasycznym heavy/thrash metalem (debiutancki The Wayward Sons of Mother Earth), szybko jednak zaczęła wplatać w swoją muzykę elementy folkloru. W roku 1992 Skyclad wydał drugą płytę, zatytułowaną A Burnt Offering for the Bone Idol. Nadal nie dało się powiedzieć, iż jest to materiał, który pozwoliłby na wprowadzenie nowego określenia do metalowej terminologii. Zdecydowanie większą część albumu wypełniały patenty znane z czasów, kiedy największe tryumfy święcił heavy metal. Jednakże niezaprzeczalnym faktem jest, iż utwory takie jak Spinning Jenny czy The Declaration of Indifference, okraszone sporą ilością ludowych melodii, wprowadziły nową jakość. Skoczność, energia, a nawet pewna przebojowość uruchomiły kolejne ścieżki inspiracji dla grup poszukujących świeżości i oryginalności w muzyce metalowej.
Jak grzyby po deszczu…?
Później poszło już szybko. Folkowa “zaraza”, opanowująca muzykę metalową, zaczęła się rozwijać błyskawicznie. W roku 1995 (po kilku pomniejszych akcentach, takich jak debiut hiszpańskiego Mago da Oz) nastąpił już istny wysyp grup, których twórczość jawnie zaczęto określać folk metalem, a sam termin na stałe zapisał się w muzycznej kulturze. Na scenę wkroczyły takie zespoły jak In Extremo, Menhir czy Skyforger. Pojawiły się charakterystyczne barwne stroje bądź przebrania, będące stałym atrybutem folkmetalowych kapel. Na scenie obok gitarowych czy perkusyjnych wymiataczy stanęli fleciści, skrzypkowie i inni muzycy, którzy używali instrumentów często zapomnianych przez współczesny świat. Publiczność zyskała nową formę wyrażania buntu oraz – przede wszystkim – kolejny gatunek, z którym mogła się utożsamić.
Co kraj, to obyczaj, czyli podgatunki folk metalu
Z czasem, tak jak to bywa w większości odmian muzycznych, folk metal począł rozbijać się na mniejsze podgatunki, najczęściej powiązane z kulturą danego regionu. Zaczęły powstawać takie rodzaje jak folk metal celtycki, folk metal skandynawski czy folk metal słowiański. W czym przejawiają się różnice pomiędzy tymi odmianami? Z pewnością należałoby tu wspomnieć o używaniu różnych, typowych dla danego regionu instrumentów, a także o warstwach tekstowych, powiązanych zazwyczaj z kręgiem kulturowym, z jakiego wywodziła się dana kapela.
Kolejne lata uwydatniły mainstreamowy potencjał folk metalu. Niektóre zespoły zaczęły budować swój wizerunek na nieco mniej poważnym gruncie, wplatając w swoją twórczość humorystyczne akcenty. Dobrym przykładem może być tutaj grupa Korpiklaani, której numery w rodzaju Metsamies czy Vodka królowały na szczytach fińskich list przebojów. Poza tym folk metal jako taki stał się bardziej przystępny dla przeciętnego odbiorcy, zataczając coraz to szersze kręgi w kulturze masowej. Kapele pokroju Ensiferum, Eluveitie, Heidevolk czy wspomnianego wyżej Korpiklaani urosły do rangi prawdziwych gwiazd, wnosząc folk metal na muzyczne salony.
- Eluveitie
- Korpiklaani
- Ensiferum
Prognozy na przyszłość
Podsumowując, folk metal to gatunek z pewnością interesujący i wciąż jeszcze nie do końca wyeksploatowany. Co i rusz pojawiają się nowe kapele, które próbują stworzyć własną definicję tego typu muzyki. Nie da się też – podobnie jak w większości muzycznych gatunków – stwierdzić, jaki moment w historii możemy nazwać początkiem folk metalu. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że gdyby nie folk rock, tacy artyści jak Bob Dylan albo The Byrds dziś być może w ogóle nie moglibyśmy mówić o folk metalu, a ta strona nie miałaby racji bytu. Nie można o tym zapomnieć. To tak, jakby pisać historię hard rocka zapominając o Elvisie. Normalnie się nie da…