5 marca 2016 roku jeden ze starszych zespołów polskiej sceny folkmetalowej – Leśne Licho – wydał swoją debiutancką płytę pt. Pieśni Starego Lasu. Grupa w międzyczasie przeszła niemałą rewolucję w składzie. Jak w chwili obecnej prezentuje się ich twórczość? Jeśli chcecie się przekonać, zapraszam do zapoznania się z niniejszą recenzją.
Album rozpoczyna klimatyczna piosenka zatytułowana Lothlórien. Nazwa ta pochodzi z fikcyjnego świata, stworzonego przez J.R.R. Tolkiena. Piosenka pozwala słuchaczowi zagłębić się w klimat płyty. Po przesłuchaniu intra domyśliłem się, że krążek będzie zróżnicowany. Część piosenek ma bardzo wesoły klimat, w innych czuć nutkę tajemniczości, mistycyzmu.
Duże brawa należą się zespołowi za ustawienie kolejności piosenek. Album otwierają spokojne, relaksujące utwory, jednak im dalej w las, tym bardziej zwiększa się tempo wszystkich numerów. Przy wielu z nich słuchacz chętnie by potańczył. Płyta jest bardzo prosta i przyjemna w odbiorze. Osoba słuchająca tego albumu powinna się dobrze bawić, co zresztą zapewne przełoży się również na koncerty, na których będzie można z przyjemnością pośpiewać wraz z zespołem i potańczyć z publiką. Do odbioru płyty jako materiału łatwego w odbiorze przyczynia się też czas trwania albumu – 40 minut. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do Pieśni Starego Lasu, dotyczy ostatniej (bonusowej) piosenki. Utwór ten został wykonany w formie techno. Uważam to za niepotrzebny dodatek, ale doceniam poczucie humoru grupy.
W lirykach albumu znajduje się wszystko, co w folk metalu jest najlepsze; od wikingów, przez mitologię słowiańską aż do alkoholu, nie zabrakło również tekstów nawiązujących do mitologii Tolkiena. Wokal w wykonaniu Agnieszki “Agi” Grali jest czysty i spokojny, zbliżony do wokalu charakterystycznego dla gothic metalu. Taka barwa głosu idealnie pasuje do pierwszych utworów tej płyty, jednak nawet w późniejszych, bardziej skocznych utworach wokalistka dawała radę. Stanowisko perkusisty przejął założyciel i były gitarzysta zespołu – Mikołaj “Miki” Flis. Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że “Miki” swoje zadanie wykonał na ocenę bardzo dobrą, wykonując dość skomplikowane kompozycje. Gitary trzymają równy poziom, riffy są dobre, lecz czasem brakowało mi jakiejś solówki.
https://youtu.be/aGRufYcYyow?list=PLB8vVE7UI6-6UmZLqwEmG7y0G34EKD0U0
Teraz kilka słów o albumie ze strony wizualnej. Okładka nosi nazwę Tree of Light, zaprojektowana została przez Jeremiah Morelli. Płyta zawiera również 16-stronicową książeczkę z tekstami piosenek, w której znajdziemy ilustracje, zaprojektowane przez samych muzyków zespołu. Rysunki te ukazują scenki z każdego utworu znajdującego się na płycie.
Album trzyma bardzo wysoki poziom, cieszę się z tego że znalazł on swoje miejsce na mojej półce z płytami. Polecam ten krążek każdemu miłośnikowi muzyki folkmetalowej.
Ocena: 8+/10